środa, 21 maja 2014

Rozdział 3

Ana :
Dwa dni później :
Niedziela :

Zdjęłam z głowy okulary przeciwsłoneczne i włożyłam do torebki. Wybrałam się na zakupy.


Odwróciłam głowę i spojrzałam na ochroniarza niemowę.


- Może się rozerwiemy i pojedziemy gdzieś ? - uśmiechnęłam się do jednego, a potem do drugiego.

- Nie możemy - powiedział jeden z nich.  - Pan Collins mówił żeby z Panienką być w domu przed czwartą. - Podniosłam brew pytająco i spojrzałam na zegarek. Jest za dziesięć trzecia.

Popatrzyłam na nich.

- Co wy się tak słuchacie mojego ojca ? - Skrzyżowałam ręce na piersi i spiorunowałam wzrokiem. - Przecież nic się nie stanie jeśli będziemy o ósmej w domu...

- Wykonujemy swoją pracę - Przedrzeźniam ich. Popatrzeli na mnie nieswojo.

- A nie możemy wstąpić do kina ? - Pokręcili głową.

- Pan Collins mówił...- przeszkodziłam dla niego.

- Wiem co mówił. Idziemy do kina i bez dyskusji - Użyłam groźniejszego tonu.

Złapali mnie za łokcie prowadząc do samochodu. Przyznam szczerze, nie spodziewałam się tego !

- Co Panowie robią ? - zaczęłam się wyrywać. - Proszę mnie puścić ! Sama pójdę - Puścili mnie szybko.

Niektórzy przechodni przyglądali się nam. Zawstydziłam się.

Od teraz nie lubię moich ochroniarzy. Pójdę do ojca i na nich naskarżę ! Popatrzyłam na nich krzywo i ruszyłam w stronę samochodu, który stał przy krawężniku przy butiku. Nie zdążyłam nawet złapać klamki drzwi, a ochroniarz wybiegł przede mnie i je otworzył.

- Umiem otwierać drzwi ! - Wywróciłam oczami i wsiadłam do limuzyny. Odsunęłam okienko - Zadzwońcie do mojego ojca - rozkazałam

Posłuchali mnie i po chwili połączyli do niego. Po dziesięciu sekundach odebrał.

- Co znowu narozrabiała moja córka ? - warkną ojciec. Ups, nie spodziewałam się takiego tonu.

- Tu Ana - powiedziałam - Nic nie narozrabiałam - Upewniłam go - No więc chcę jechać do kina, ale Pan Philipsom i Reed mówili, że mam być o czwartej w domu czemu tak wcześnie ? - zapytałam się. Ojciec westchną do słuchawki.

- Daj mi Philipsa. - powiedział. Ochroniarz wziął telefon i wyszedł z limuzyny. Po pięciu minutach dołączył do nas.

- Panienka do którego chce kina ? - Uśmiechnęłam się.

Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.

Weszliśmy do dużej sali i zajęliśmy miejsca. Po mojej prawej stronie usiadł Philipsom, a po lewej Reed. Kupili mi pop cole i popcorn. Po dwóch godzinach film się skończył.

Znaleźliśmy się po chwili na dworze. Niebo zrobiło się pomarańczowe. Zachód słońca. Podbiegłam pod róg sklepu wyjęłam aparat fotograficzny i pstryknęłam kilka zdjęć. Zawsze przy sobie mam aparat. Uwielbiam fotografować przyrodę i ludzi. Ochroniarze stali obok mnie i przyglądali się zachodzącemu słońcu,  po chwili Reed szepnął coś do ucha Philipsom' a. Zostawił nas.

Za rogu wyjechały trzy czarne, wypasione motory. Właściciele byli zbudowani, umięśnieni i ubrani w ramoneski. Zatrzymali się z piskiem opon i zaczęli palić gumy. Na ulicy zrobił się korek. Ludzie w samochodach trąbili i wrzeszczeli. Nie wiedziałam o co chodzi motorzystom.

- Idziemy ? - zapytałam się. Popisy motocyklistów na mnie nie działałają. Kiwnął głową i skręciłam za róg sklepu.
Ktoś na mnie wpadł, uderzyłam czołem w twardą klatę. Spojrzałam na wysokiego chłopaka i pomasowałam czoło. Ktoś szarpnął moją rękę i wyrwał torebkę. Odwróciłam się od nieznajomego i spojrzałam na uciekającego złodzieja. Ochroniarz gwałtownie złapał za łokcie i przyciągnęła do siebie.

Chłopak, który stał obok mnie ruszył biegiem za złodziejem. Moja buzia była rozdziawiona ze zdziwienia.
Wszystko działo się tak szybko. Nie nadążałam.

Motocykliści, którzy palą gumy, trąbienie samochodów, złodziej i dziwny chłopak ! Jedne wielkie gówno.
Mój ochroniarz szybko zaciągnął mnie do limuzyny. Wepchnął mnie do środka, a gdy mieli już odjeżdżać ktoś zapukał do drzwi. Zobaczyłam za przyciemnianymi szybami przedziwnego chłopaka, który ścigał złodzieja. O kurcze ! Ma moją torebkę. Ciekawe jak dogonił tego złodzieja.Reed wyszedł i wziął moją własność. Wsiadł do środka i nawet nie podziękował. Mieli już ruszać, ale wrzasnęłam.

- Stójcie ! - Chciałam otworzyć drzwi, ale były zablokowane. Westchnęłam głośno. - Dlaczego nie mogę otworzyć drzwi ? - nie odpowiedzieli - Chcę mu tylko podziękować ! - mam już ich po dziurki w nosie.

Po chwili byłam już na dworze, a wysoki mężczyzna przechodził przez pasy. Wrzasnęłam do niego by się zatrzymał. Staną gwałtownie i się odwrócił w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego i machnęłam ręką by podszedł.
Motory jak przyjechały tak i znikły

Przystaną obok mnie i się uśmiechną.

- Przepraszam za nich - spojrzałam na niemowy - Chcę ci podziękować, że odzyskałeś torebkę.

- Nie ma sprawy - Jego głos był naprawdę miły. Było tylko jedno ale. Nie wyglądał na miłego. Przeraziły mnie jego oczy, zarost dodawał męskości i drapieżności. Pod beżową kurtką igrały mięśnie.

- Mo..moż...może - nie mogłam się wysłowić. Jego wzrok jest groźny i intensywny. Moje policzki same się zarumieniły. Nie umiem tego kontrolować.  Niebieskie oczy, także w pewien sposób mroziły od środka, aż po pewnym czasie dostałam gęsiej skórki. Zaciągnęłam się mocno powietrzem - Może pójdziemy na kawę ? - Powiedziałam jednym tchem. On wzruszył ramionami. - Ja stawiam - dodałam - To w ramach podziękowania
Przez chwilę się zastanawiał.

- Dla takiej ślicznotki nie odmówię - szepną i spojrzał na ochroniarzy. Uf, myślałam, że odmówi.

- Przykro mi, ale Pan Collins... - Przyłożyłam dłonie do uszu. Ile można razy to powtarzać ? Znam to już na pamięć.

- Nie interesuje mnie co kazał ojciec ! - warknęłam - Idę na kawę z Panem ? - spojrzałam na niego.

- Louisem - Kiwnęłam głową

- Tu nie daleko - Pokazałam palcem - Jest kafejka.

Ruszyliśmy w tamtą stronę, a ochroniarze za nami.
Zamówiliśmy kawę i usiedliśmy do stolika.

- No więc - Odezwał się Louis - Twoi koledzy cięgle za tobą chodzą ? - Kiwnęłam głową - Bo trochę czuję się niezręcznie jak nas podsłuchują. - Otworzyłam buzię, ale nie odezwałam się do niego lecz do ochroniarzy aby dali nam chwilkę prywatności. Posłuchali się i odeszli parę metrów dalej.

- Od razu lepiej co nie ? - zapytał. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a zadał drugie pytanie - Może przedstawiła byś się ?

- Oj nie przedstawiłam się ? - pokręcił głową. Zarumieniłam się z tego powodu.- Przepraszam. Ana Collins - I wystawiłam rękę, ale on nie podał mi swojej. Moje policzki zrobiły się szkarłatne. Nie wiedziałam gdzie podziać wzrok.

Zapadła krepująca cisza a gdy wypiliśmy  kawę ochroniarz podszedł do nas. Musieliśmy już jechać. Louis poprosił mnie o numer telefonu. Bez żadnych protestów dałam. Pożegnałam się z nim.
I znikł...

******************************************************************************
No i jest rozdział 3 :D A i byłabym wdzięczna za komentarze ;) A i co myślicie o tym rozdziale ? :P



2 komentarze:

  1. aaaaaaa siostro dodawaj piąty !!!! i to RAZ !!!!
    zajebioza mega obłędny

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Nie mogę doczekać się nexta :P
    ________________
    Jedna dziewczyna, jedno lato, i marzenie które może się spełnić. Co będzie kiedy stanie się ona obiektem westchnień kilku chłopaków naraz, w tym także swojego brata? Czy da radę odbudować relacje miedzy rodzeństwem i wybrać jednego nie raniąc pozostałych?
    http://opowiesco1diwieleinnych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń