piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 8

Wbiegłam do pokoju jak piorun, gdy dowiedziałam się od moich mega przystojnych ochroniarzy, że dzisiaj jedziemy do klubu na imprezę, pisnęłam i prosto z salonu pobiegłam do sypialni. Dawno nie byłam na zabawie, rodzice mi nie pozwalali przedtem, ale zdziwiło mnie to, że tata darzy Louisa i Harrego ufnością i nie wiem jakim to sposobem pozwolił. Z podekscytowaniem wbiegłam do mojej garderoby. Otworzyłam szafę i przeleciałam wzrokiem po nowo zakupionych i uszytych materiałach. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a potem moje ręce powędrowały do środka przewracając stroje.

Moim oczom ukazała się seksowna, czarna sukienka, która sięga do połowy ud. Idealna. Przegryzłam wargę - Czy ja się w nią zmieszczę? Zwinnie zdjęłam moje codzienne ubranie i wskoczyłam w obcisły materiał, który uciska moją pupę, cycki oraz talię i brzuch. Czuje się w niej ciasno, czyżbym przytyła, moje policzki przybrały koloru czystego różu. Nie to nie możliwe! Podbiegłam do dużego lusterka i przyjrzałam się mojej sylwetce, jednak nie jest tak źle, przecież chodzę na basen i ćwiczę, może to tylko mięsnie? Pokręciłam głową i weszłam do łazienki. Usiadłam na krześle i zrobiłam lekki makijaż robiąc kreski eyeliner'em na górnej powiece, oraz tuszując rzęsy i kładąc na usta maź, którą nazywamy pomadką. Potarłam dolną wargę o górną rozprowadzając czerwony kolor po całej powierzchni moich ust.

Po uczesaniu włosów i znalezieniu i nałożeniu obcasów wyszłam na korytarz i poszukałam wzrokiem ochroniarzy. Louis gwizdną i puścił do mnie oczko, a zaś Harry potraktował moją osobę lekceważąco, ale bacznie ilustruje moje ciało.

- Pięknie, po prostu ślicznie, po prostu idealnie...- Louis nie dokończył bo mu przeszkodziłam

- Stop! - Wrzasnęłam i ponownie moje policzki przybrały koloru. - Możemy już jechać? - zapytałam się. Harry kiwnął głową, a Louis uśmiechnął się i pokazał swoją lewą ręką windę, która właśnie się otworzyła. Weszłam do niej jako pierwsza, a oni od razu po mnie.

Szybko wsiadłam do samochodu aby nie widzieć mamy i taty, którzy trochę przesadzają. Przecież jadę do klubu, chyba sobie żartują, nie ubiorę się w dzwonowate spodnie i w sweterek. Chyba powariowali! Jadę się zabawić, potańczyć. Sądzą, że takim strojem będę przyciągała kolesiów i narobię sobie jak zawsze problemów.

- Twoi rodzice przesadzają - odezwał się Tomlinson. Pokręciłam głową na tak -Seksownie wyglądasz w tej sukience i na prawdę.. - spojrzał na moje ud i wywrócił oczami. Harry rykną śmiechem. Oho, prędko pociągnęłam skrawek sukienki w dół. Tata ma racje, sukienka dużo odkrywa. Walnęłam Stylesa w ramię by się zamknął, a gdy to zrobił odwrócił się i spiorunował wzrokiem. Oparłam się plecami o siedzenie i przełknęłam głośno ślinę. Chyba przesadziłam.

Wyjechaliśmy z posiadłości Collinsów i ruszyliśmy ulicami Londynu. Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu, wysiadłam z auta sama otwierając drzwi. Jestem taka szczęśliwa. Dziękuje Bogu, że Louis zjawił się w moim życiu. Wolność, w powietrzu czuje wolność.

- Dobra idziemy - Harry złapał mnie za łokieć i pociągną w stronę luksusowego budynku. Chciałam się wyrwać, ale ponaglił ucisk na moim łokciu. Spojrzałam na kolegę idącego obok, ale tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął, dzięki Lou!

- Ej chłopaki, kolejka! - wrzasnął jakiś mężczyzna stojący w długiej kolei. Styles i Tomlinson wepchnęli się razem ze mną na sam początek niej . Oni to mają tupet, ale zdziwiło mnie, że faceci, którzy wpuszczają do klubu przywitali się z moimi ochroniarzami i bez problemu puścili do środka. Czyżby chodzili tutaj bardzo często? Tak myślałam, są znani tutaj, witają się przeważnie z każdym, czy oni znają cały Londyn?

Teraz mogę poczuć smak i zapach imprezy, pot i alkohol rozchodzi się po pomieszczeniu, chyba nie będzie tak źle.

Usiedliśmy przy barze. Zamówili dla mnie drinka, którego odmawiałam prawie pięć minut. Gdybym się napiła i wróciła do domu napita w trzy dupy to rodzice wywalili by chłopaków z pracy ochroniarza.

- Dobra ja spadam - Spojrzałam na Harrego i powędrowałam za jego wzrokiem. Moim oczom ukazała się niska blondynka, która na parkiecie kręci pupą w stronę Stylesa, prychnęłam, a zielonooki spojrzał na mnie, wypił w mgnieniu oka kufel piwa i zniknął w tłumie ludzi.

Wzięłam do ręki wytworny kubek i upiłam łyk niebieskiej cieczy.

- Dobre? - zapytał się Lu. Mruknęłam i poczułam stado dreszczy na plecach i czyjś nos na swojej szyi. Ktoś wciąga mój zapach?

- Mm, widzę, że kogoś ze sobą przyprowadziłeś - Znam ten głos - Wredną Ane - Szepnął mi do ucha jakiś koleś i złapał za moją talię.

- Trzymaj ode mnie łapy z daleka, dupku! - warknęłam. Louis rykną śmiechem. Odwróciłam głowę o trzydzieści stopni. Czekoladowe oczy, zarost, cała śliczna twarz mulata, co on tu do diaska robi?!

- Nie takim tonem! - Przestraszyłam się Zayna, a moje serce podskoczyło do gardła. - Mam cię nauczyć byś się ładnie do mnie odzywała? - nie odpowiedziałam tylko pokręciłam głową na co on tylko się uśmiechnął i powrócił do swojej skamieniałej maski diabła. Wzięłam swojego drinka i za jednym zamachem wypiłam.

- Ana - Ochroniarz się odezwał - zostań tu - przegryzłam wargę i pokiwałam głową - A Malik nie spuszczaj z niej wzroku - klepnął go w ramie.

- Wiem kurwa! - warknął - Gadaliśmy już o tym i mówiłem, że będę ją pilnował. - Czy ja się przesłyszałam? Moja szczęka opadła do samej ziemi, Louis złapał za mój podbródek i zamknął mi usta bym się nie odzywała. - Nie bój się.. nie zrobi ci krzywdy..

- Ale..- Zdążyłam tylko powiedzieć i po prostu sobie poszedł. No pięknie no po prostu idealnie, do dupy! Zostawili mnie samą z tak seksownym dupkiem. Ciekawe co Louis musi załatwić i gdzie podział się Harry?

Malik walnął pięścią o blat stołu, a wszystkie puste szklanki podskoczyły w górę. Barman szybko podszedł do nas. Okay.. boi się Zayna, czy ja też mam się bać?

- Dla mnie piwo, a dla..- spojrzał i przyciągną za talię bliżej siebie. Odepchnęłam go mocno, nie chce by mnie dotykał, jego szczęka zacisnęła się. - niegrzecznej dziewczynki? - Wytrzeszczyłam oczy. Więc chcesz tak się bawić, chcesz mi wstydu narobić?

Uśmiechnęłam się do młodego barmana i nachyliłam pokazując swoje cycki na co Zayn złapał mnie za łokieć i posadził na swoim miejscu. Spiorunowałam go wzrokiem i pokręciłam głową wytrzeszczając do niego oczy, możliwe, że taka odważna jestem po tym jednym drinku?

- Drinka - powiedziałam. Nadal czuję mocny uścisk na swoim ramieniu, Człowieku zaraz będę miała siniaka. - To boli - powiedziałam przez zęby. Malika usta zadrgały, czy to go śmieszy, czy sprawia dla niego przyjemność robiąc krzywdę ludziom? Po chwili ucisk na ramieniu zelżał.

- Dwie minuty - odezwał się do faceta stojącego przed nami - Ni minuty dłużej. - Kiwnął głową i wziął się pędem do roboty.

Nie rozumiem, dlaczego on się tak jego słucha, gdybym to ja tam stała za blatem, to moja pięść wylądowałaby na nosie Malika.

- Nigdy więcej tak nie rób, kochanie!!! - Warknął mi do ucha - Jeszcze tylko raz!

Spojrzałam na niego groźnie, człowieku czy ty sobie żartujesz? Tyle mam pytań, wygarnęłabym wszystko co o nim myślę, ale nie zrobię tego. Za bardzo boję się jego reakcji. Chyba nigdy nie polubię tego człowieka, ciągle na niego wpadam, na pewno to nie przypadek. W tym musi cos być, tylko co?

Nasz alkohol jest gotowy, Zayn rzucił kasę na blat i upił łyka z kufla. Postawił głośno szklane naczynie i złapał mnie za łokieć gdy wypiłam szybko drinka.

- Przyszedłem się tu zabawić, kochanie. Idziemy potańczyć! - powiedział. O zgrozo.

- Nie mam ochoty - odezwałam się. Nie pije alkoholu i nie jestem doświadczona, więc dwa drinki zdążyły się odezwać.

- Nie pytałem cię czy masz ochotę, kochanie..

- Nie mów do mnie kochanie! - warknęłam

- Nie przerywaj mi kurwa następnym razem, kochanie - syknął do moich ust. Poczułam zapach tytoniu oraz mięty. Zakręciło mi się w głowie z tego powodu, a może to przez co innego?

Malik złapał mnie za talię bo właśnie w tym momencie musieli puścić wolniejszą muzykę. Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Przyłożyłam swój czubek głowy do ramienia Zayna, czemu jestem taka niska i ledwo sięgam do jego szyi?

Jego zapach jest obłędny. Najchętniej bym Go schrupała. Ana, stop! Czy ty na mózg upadłaś? Przecież to jest Bóg seksu. Co? Czy ja tak myślę? Tak! Nie! Przecież to jest diabeł seksowny. Och!

Porusza się tak idealnie, kieruje mną i te wolne tępo, czuje jego twardy, umięśniony tors. Stop!

Jego erekcje, która.. Stop!

Ręce otaczające moją talię. Dosyć!

I czyjeś łapy na moim tyłku!

To nie są ręce Zayna, tylko na rąbanego kolesia. Czarnowłosy zareagował bardzo szybko. Uderzył kolesia pięścią w nos, pijany poleciał na ścianę, a Malika dłoń po raz kolejny uderzyła, ale pięść wylądowała tym razem na brodzie. Gdy tamten położył się jak długi na podłodze mulat kopnął dwa razy w brzuch, a chłopak tylko zwinął się w kłębek zakrywając obolały brzuch i wypluwając silne pomieszaną z krwią. Zakryłam ręce dłońmi, a moje oczy przybrały wielkości sowy. Popatrzałam na Zayna, który bez szwanku wyszedł z nieporozumienia. Publiczność zrobiła wielkie kółko. Ja stoję na samym środku.

- Wiesz za co dostałeś po dupie skurwielu?! - wrzasną - za to że ją dotknąłeś...Ona jest moja, tylko moja!!!- Kopnął go ponownie w brzuch - rozumiemy się? - przykucnął przy wijącym się chłopaku. Kiwnął głową na tak - Powiedź to głośno!

- Tak, rozumiemy się. - Malik stanął i spojrzał z uśmiechem. Jest z siebie dumny. A ja nadal stoję jak skamieniała, powinnam pomóc dla pobitego, ale jak każdy inny patrze z zamurowaniem.

Zayn podszedł do mnie, złapał za łokcie i wyciągną z tłumu.

- Czy ty wiesz co zrobiłeś? - wrzasnęłam

- Trochę grzeczniej, kochanie! - warknął - Tak wiem co zrobiłem! Pokazałem dla tego gnoja gdzie jego miejsce i kto tu rządzi.

- Ale on nic nie zrobił, dlaczego go pobiłeś?! - wrzasnęłam. Spiorunował twarz wzrokiem.

- Bo mogę!

Aha i tyle masz mi do powiedzenia?

Fajnie, że się dowiedziałam.

Gdy usiadłam przy barze czyjaś ręka złapała moją dłoń. Spojrzałam na piwne oczy blondyna.

- Zatańczymy? - zapytał się. Wzruszyłam rękoma i uśmiechnęłam się. Wstałam i ruszyłam w stronę parkietu, a gdy się odwróciłam i znalazłam posturę osoby przy której przed chwilą siedziałam, moje serce przyspieszyło. Przestraszyłam się groźnej maski przybranej przez Zayna Malika.

****************************************************

No i jest kolejny rozdział. - nie sprawdzony.

Napisałam go w trzy godziny, bardzo się spieszyłam bo chciałam żeby jak najszybciej pojawił się.

Bardzo długo nie wstawiałam rozdziałów, gdyż nie miałam jak pisać bo mi się laptop zepsuł.

Nie wiem czy ten wam się spodoba, ale nie zastanawiałam się tylko pisałam co mi przyjdzie do głowy, ale jest.

No i jest więcej groźnego Malika <3 ^^ heu heu

Hmmm tęskniłam za wami <3 I to bardzo.

I proszę Was, ten kto przeczyta niech pozostawi po sobie komentarz. Chcę zobaczyć czy ktoś czyta to ,,COS".

Przepraszam z góry za błędy - ortografie, stylistykę i powturzenia :C ale chyba zrozumiecie co napisałam :3 I także przepraszam, że rozdział taki krótki :(((((

Aaaa i jak tam mijają wakacje moi drodzy? :D <3

Pozdrawiam xd

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 7

Osiem komentarzy=nowy rozdział 

Ana :
Trzy dni później : 
Czwartek :  

      Dzisiaj wolne, nie idę do szkoły, z tego zaś powodu mam zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku. Kogo to numer telefonu? Przeszukałam wszystkie książki adresowe, ale nie mogę znaleźć podobnego kontaktu. Dziwne, że właściciel skontaktował się, pisząc czy mam ochotę na spotkanie. Przegryzłam wargę zastanawiając się kto to, postanowiłam odpisać i zapytać się z kim mam przyjemność. Wiadomość nie przychodzi, westchnęłam z rezygnacją i wyszłam z pokoju kierując się do brata. 

- Proszę tam nie wchodzić - Ochroniarz ostrzegł mnie gdy podeszłam pod drzwi Davida. Niby czemu? - wykrzywiłam się - Mówił żeby nikogo nie wpuszczać do pokoju.. 

- Ale jestem jego siostrą, więc? - Uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam za klamkę bez pukania do drzwi. Gdy się odwróciłam do łóżka, szczęka opadła mi do samej ziemi. Przetarłam oczy piąstkami by sprawdzić czy dobrze widzę. O kurwa! 

Mój brat z jakąś dziewczyna w łóżku! Ona siedzi na nim okrakiem bez bluzki, spodni i stanika. Jest tylko w stringach, zamknęłam oczy, gdyż ukazały się pośladki dziewczyny. Dotyka ją po zaokrąglonych piersiach jednocześnie całując usta. Zobaczyła mnie i raptownie zeszła z Davida przykrywając kołdrą swoje nagie ciało a na policzkach zakwitł krwisty rumieniec. 

- Co ty tu robisz? - Ryknął na mnie brat - Wypieprzaj mi stąd! - Zakryłam dłonią usta by się nie roześmiać. - Z czego się śmiejesz? - pokręcił głową - Powiedziałem coś, głucha jesteś? - pokazał mi wskazującym palcem drzwi i przeprosił dziewczynę za moje niegrzeczne zachowanie. - Na co czekasz? Wypieprzaj stąd! - Złapał mnie mocno za łokieć, otworzył drzwi i wywalił na zbity pysk. - Poczekaj kochanie - powiedział spokojnie do dziewczyny z którą przed chwilą gruchał w łóżku. Odwrócił się w nasza stronę, czyli do mnie i czwórki ochroniarzy - Mówiłem wam żeby nikt do pokoju nie wchodził, czy to aż tak trudne?! - zwrócił się do swoich opiekunów - To cię aż tak śmieszy? - Wrzasnął popychając na ścianę, ale nie wyrządził szczególnej krzywdy. Jest wkurzony i to bardzo..

- Proszę się uspokoić - Ochroniarze złapali go za łokcie, ale wyrwał się biorąc głęboki wdech.

- Jeszcze raz wejdziesz do mojego pokoju bez pukania, a inaczej pogadamy! - Ostrzegł mnie. Chciałam go przeprosić, ale nie zdążyłam się nawet odezwać gdy usłyszałam głośny trzask drzwi. Co go ugryzło? Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Wzruszyłam ramionami lekceważąco i ruszyłam w stronę pokoju z dwójką opiekunów, a gdy miałam zamiar wejść do pokoju usłyszałam zgrzyt drzwi gdzie ukazała się niska blondynka, która zdążyła się ubrać i doprowadzić do porządku, na sto procent lepiej gdy jest ubrana. Dziewczyna nie słucha błagań brata, zaś ignoruje go, prychnęłam z rozbawienia. Podbiegłam do balustrady i skierowałam wzrok w dół schodów. David wykrzyczał moje imię z nutką goryczy. Drze się, a tyle gości w domu. Kretyn jeden! Zobaczył mnie i ruszył biegiem po krętych schodach. Wiem, że chce mnie dorwać, po drodze do sypiali pobiłam dużą rzeźbę porcelanową, zamknęłam drewniane drzwi przed nosem brata łapiąc za kluczyk i przekręcając w prawą stronę.

- Słyszysz mnie?! - wrzasnął waląc pięścią w drewno - Tylko spróbuj się do mnie odezwać albo do mnie przyjść, pożałujesz! - Odszedł. Czyżby to była groźba? O kurde to aż tak mu zależało na tej dziewczynie, czy jest aż tak nie normalny przyprowadzając dziewczyny do domu zamiast spotkać się poza chałupą, ma szczęście, że rodzice nie wiedzą co najlepszego wyprawia, gdyby się dowiedzieli to z pewnością nie było by przebacz. Zastanawia mnie, dlaczego nie zamkną drzwi na klucz, czyżby mu się śpieszyło i zapomniał, a może był pod świadomością, sądząc że ochroniarze nie spieprzą tym razem tak prostego zadania?
Tak, mój brat jest nie normalny, może jest synem znanego po całym kraju biznesmena, ale to nie zmienia faktu, że może robić wszystko i zachowywać się jak skończony kretyn, wstyd przynosi dla rodziny, dla mnie w pewnym sensie też, gdybym mogła to na pierwszej lepszej okazji naskarżyłabym dla ojca i matki co wyczynia David, ale wtedy moje życie u niego by było skończone.

Usiadłam na fotelu i włączyłam muzykę. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni. Nareszcie doczekałam się wiadomości, która przyszła piętnaście minut temu. Uśmiechnęłam się - To Louis. Chce się ze mną spotkać, ale czemu tak późno do mnie napisał? Myślałam, że już dawno o mnie zapomniał


Rozmowa toczy się tak :
  • Lou : Z tej strony Louis (LT)... Tak, ten co gonił złodzieja, pamiętasz? Spotkamy się?
  • Ja : O cześć, no jasne że pamiętam ! xd No z wielką przyjemnością, to kiedy?
  • Lou : Za godzinę będę u ciebie //\\
  • Ja : No dobra, chyba wiesz gdzie mieszkam?
  • Lou : No jasne że wiem!


Rzuciłam telefon na łóżko i wbiegłam do łazienki. Umyłam się w szybkim tępię, wysuszyła włosy, które związałam w niedbały koczek, wyleciałam stamtąd jak torpeda i znalazłam się w garderobie przy dużej szafie ubrań, które zostały wykonane przez moją krawcową. Jest bardzo młoda, ale bardzo kreatywna oraz pomysłowa, sama dobiera buty do zaprojektowanych ciuszków. Wskoczyłam w materiał. Podeszłam do lusterka biorąc do ręki puder oraz podkład dobrze wsmarowując w twarz,  przejechałam kilkakrotnie szczoteczką tuszu po rzęsach, robiąc kreski na górnej powiece eyelinerem, które wyszły nie nagannie i przejechałam po ustach czerwoną pomadką. Rozsmarowałam ocierając dolną i górną wargę między sobą i wydając przy tym głośne mlaśnięcie. Rozczesałam po kołtunione włosy z których dosłownie po chwili zrobiła się szopa. Jęknęłam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią, z tego zaś powodu złapałam się za głowę wplątując palce między włosy. Louis lada chwila tu będzie. Przeczesałam długie pasma włosów szczotką, okiełznałam je i po chwili pojawił się koński ogon.

Za wibrował telefon w kieszeni informujący o tym, że przyszła wiadomość - od Lou, zaraz będzie pod domem, ale musi się uporać z strażnikami, którzy stoją pod bramą. Z tego zaś powodu wybiegłam z pokoju omijając szerokim łukiem ochroniarzy.

W gabinecie, jadalni, korytarzu i innych pomieszczeniach nie ma ojca, postanowiłam poszukać na dworze. Zobaczyłam tatę rozłożonego na leżaku, podeszłam do niego i usiałam na sąsiadującym łóżku.

- Co tam córciu? - Zastanawia mnie od kiedy on robi sobie przerwę w pracy. Położył gazetę na białym stoliku i napił się whisky.

- Co ty robisz, dlaczego nie jesteś w pracy? - Czarna gęsta brew zabawnie uniosła się do góry.

- Chyba należy mi się chwila relaksu i odpoczynku - jest spokojny jak nigdy dotąd - ale sądzę że przyszłaś tu z innych powodów, mam racje? - Skrzyżował nogi w kostkach bacznie mi się przyglądając, zarumieniłam się i złapałam koniuszki włosów wkładając sobie do ust. - Przestań, to jest nie kulturalne! - wywróciłam oczami.

- Dobra mam sprawę - Mam zamiar przejść do rzeczy, przecież Louis czeka pod bramą, musi mieć problemy z ochroniarzami, długo się nie pojawia. - Bo wiesz kolega ma do mnie przyjechać - zarumieniłam się pod intensywnym wzrokiem Pana Collinsa - On właśnie ścigał tego złodzieja - dodałam przegryzając dolną wargę - No ale jest jeden problem - powiedziałam - ochroniarze go nie chcą wpuścić - wzruszyłam ramionami robić minę smutnego kotka.

- Mówiłem im, że jak będą jakieś problemy to mają mnie zawiadomić - wstał szybko nakładając japonki.  Muszę go poznać - Zaraz to załatwię, nie martw się - położył swoje ręce na moich ramionach - jaką mam śliczną córkę - Przytulił mnie bardzo mocno do siebie, a oczy wyskoczyły z orbit z zaskoczenia. Od dawna mnie tak nie przytulał. Przywarłam do ojca bardzo szybko, a łza spłynęła mi po policzku, szybko ją starłam piąstką, nie chce by ojciec wiedział że płaczę z takiego powodu.

Oderwałam się od ojca i spiorunował miłym wzrokiem moją zaczerwienioną twarz.

- Masz podkrążone oczy - pogłaskał mnie po policzku. Pokręciłam głową przecząco. - Przepraszam - przytulił mnie i odszedł zostawiając przy ganku oniemiałą.

Nie sądzę by się zmienił - może dzisiaj jest w niezłym humorze, ale to nie znaczy, że się zmienił, nadal jest zimnym draniem, myślącym tylko o pracy, całymi dniami go nie ma w domu - do teraz - coraz częściej się w nim pojawia, ale z biegiem czasu zmienić się to.
Nie zauważyłam kiedy pod mój dom podjechał granatowy samochód, podbiegłam w tamtą stronę, ale ze strony kierowcy nie wyszedł Louis tylko mężczyzna z buszem na głowie. Mój dobry kolega także znalazł się na zewnątrz. Podbiegłam do nich zarumieniona.

- Część - odezwałam się mówiąc do obydwu

- Cześć - powiedział Louis przybijając pięścią żółwika, a lokowany przyjaciel machnął prawą dłonią w przywitaniu. Ma strasznie intensywne zielone oczy, usta jak marzenie, gdyby nie idealne ułożenie włosów oraz brwi, które prawie stykają się ze sobą, nie wyglądał by na tak groźnego. Dlaczego jest taki zły? Przymrużyłam oczy bacznie mu się przyglądając, spojrzał na mnie piorunując wzrokiem. Kto pierwszy spuści wzrok ja czy on? Moje policzki za każdą sekundą robiły się coraz czerwieńsze, na początku był to mały rumieniec, a teraz czuję gorąco na całym ciele, zaraz zostanie ze mnie skwarka, smarze się. Spuściłam wzrok i kątem oka zauważyłam że usta zielonookiego drgają. Czemu się tak szybko czerwienie, kiedyś nie miałam z tym problemu..

- To może wejdziemy do domu? - zapytałam się podchodząc bliżej Louisa - Tata chcę cię poznać - powiedziałam - Chyba zrobiłeś na nim dobre wrażenie - podniosłam głowę dumnie. Rozmawiam z nim jakby niby nic, to nasz drugie spotkanie i czuję się tak jakbym Lu znała od zawsze.

Chłopaki spojrzeli na siebie, ale nic nie wyczytałam z ich twarzy. Dopiero teraz przypomniałam sobie o ochroniarzach którzy trzymają się ode mnie z daleka, ale nadal bacznie obserwują. Wpuściłam ich do środka przez główne drzwi domu. Patrzeli na każdą rzecz która ich zainteresowała, ale nie było zachwytu ni zaskoczeni, nic. Czy oni kiedykolwiek pokazują co odczuwają, czy zawsze mają tak skamieniałą twarz? Z salonu wybiegła sprzątaczka, która kieruje się w naszą stronę.

- Pan Collins jest w salonie - powiedziała ledwo łapiąc oddech, dotknęłam jej policzka. Ma pięćdziesiąt lat.

- Odpocznij Grece... należy ci się chwilka odpoczynku - pokręciła głową - Na prawdę, rozkazuje ci - uśmiechnęłam się i ominęłam. Moi goście ruszyli za mną do salonu, gdzie ojciec i matka siedzą na kanapie jedząc lody. Gdy nas zobaczyli, tata wstał i przywitał się.

- Proszę usiąść - powiedziała mama - Może coś do picia? - zapytała się, ale z grzecznością odmówili, a zaś ja nabrałam ochoty i po chwili kucharka przyniosła mi lody.

Jedząc słuchałam rozmowy, którą prowadziła czwórka dojrzałych ludzi. Louis jest interesujący, można z nim pogadać, wyluzował się i pokazał jaki naprawdę jest, zaś Styles - tak ma na nazwisko kolega Lu, woli rozmawiać z bardziej dojrzałymi ludźmi, gdyż moje towarzystwo mu najwidoczniej nie odpowiada - nie lubi mnie - słychać i widać ślepym okiem. Rozmowa ciągnie się i ciągnie, nawet nie wiem ile czasu upłynęło od ich przyjazdu. Spojrzałam na zegarek, a oczy rozszerzyły ze zdziwienia, aż cztery godziny, nie możliwe!

- Nie wiem jak ci się mogę odwdzięczyć? - zapytał się ojciec i  Louis odwrócił głowę od mojej twarzy patrząc na Collinsa.

- Pan już mi podziękował, tyle wystarczy. - Jeszcze nie wiem, że mój ojciec potrafi być strasznie uparty. Po dziesięciu minutach poddał się i po raz setny na mnie spojrzał. Zapadła krępująca cisza, ale przerwał ją mówiąc - No dobrze, ale chce o tym porozmawiać na osobności - Tata wzruszył ramionami i wstał odstawiając na stolik szklankę zimnej wody. Styles i Tomlinsnon ruszyli za ojcem do gabinetu, zastawiając mnie i mamę w salonie.

Ponad  godzinę siedzą w gabinecie, a ciekawość zżera moje wnętrze. Wcześniej przesiadłam się na kanapę obok mamy i rozmawiając czekamy na trójkę ogromnych facetów. Wyszli po piętnastu minutach, tata też jest zadowolony, może się podzielą z jakich to powodów szczerzą ząbki.


- Będziemy się pomału zbierać - Mrugną do mnie Tomlinson, a ja zaś wywróciłam oczami. - To zjawimy się o piątej jak uzgodniliśmy proszę Pana- odezwał się do ojca, kiwnął głową. O siedemnastej?

- To odprowadzę was - złapałam okulary przeciwsłoneczne, które odłożyłam na stoliku. Pożegnali się - ojciec polubił Lou i Stylesa.

Wyszliśmy z salonu, a potem z domu. Zeszliśmy po krętych schodach omijając pracowników oraz gości którzy najprawdopodobniej idą pozwiedzać teren willi.

- No dobra bez owijania w bawełnę - odezwałam się - Co robiliście tak długo? - skrzyżowałam ręce na piersi bacznie im się przyglądając - I coś wspominałeś, że przyjeżdżacie jutro - Przegryzłam wargę - Więc powiesz mi co jest grane? - domagałam się szybkiej odpowiedzi.

- Dowiesz się w swoim czasie - Styles odezwał się - pakuj się do samochodu - warknął do Louisa. A co mu?

- Harry ma racje - przyznał - Dowiesz się w swoim czasie - Przybiliśmy żółwika i wskoczył do samochodu. Zatrąbili na pożegnanie i odjechali.

Wpadłam do domu i złapałam ojca po drodze wypytując się o to samo co chłopaków, ale także nic nie chciał powiedzieć mówiąc, że dowiem się w swoim czasie i pozbył się kiwnięciem głowy, gdy ktoś zadzwonił. Z nadętą miną weszłam z ochroniarzami do windy, po chwili byłam na ostatnim piętrze, czyli na trzecim. Ominęłam pokój brata, oczywiście musiał wyjść, przygląda się mi z odrazą, chcę go przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie, ale podniósł rękę, więc mam milczeć i się do niego nie odzywać? Ominął mnie szybko. Weszłam do sypialni, w której mam zamiar pozostać do końca dnia.

Następny dzień :

Budzik, który stoi na szafce po raz kolejny zadzwonił. Przeciągnęłam się, głośno ziewając. Zrzuciłam z siebie grubą kołdrę, gdyż w pokoju panuje gorzałka. Zdjęłam koszulę nocną kierując do łazienki w samej bieliźnie. Weszłam pod prysznic i zmyłam pot. Wytarłam się, wyszukałam ubrania, które nałożyłam.Podeszłam do lusterka i zrobiłam lekki makijaż. Włosy, które są w lepszym stanie niż wczoraj, zaplotłam w porządnego mocnego warkocza. Nałożyłam japonki i walnęłam się na łóżku, które wcześniej zaścieliłam. Jest wiadomość od Lou. - przyszła o piątej, a dochodzi siódma, a za dwie godziny muszę być w szkole. On przed moim pokojem? Wyskoczyłam z łoża i otworzyłam z zamachem drzwi. Co oni do cholery robią o tej godzinie? Uśmiechnęłam się i złapałam obydwu za łokcie gwałtownie wciągając do środka pokoju, w którym panuje burdel lecz szybko zapomniałam o tym.

- Co wy tu robicie, gdzie jest Reed i Philipsom? - wrzasnęłam zaskoczona.

- Od dzisiaj my jesteśmy twoimi ochroniarzami - Moje usta ułożyły się w wielkie O. - Zadowolona?- Rzuciłam się na niego przytulając mocno do siebie.

- Czy ja śnie? - pisnęłam. Wiem, mogą mnie uznać za wariatkę. Louis wybuchnął śmiechem patrząc na zielonookiego.

- Wiedziałem że się uda - Wzruszył ramionami. Chrząknął głośno, nadal go przytulam, szybko odskoczyłam od niego, a na policzkach ujawnił się delikatny rumieniec. Przeprosiłam za moje zachowanie - Może już pójdziemy. - zaczęli się cofać do wyjścia. Pokręciłam głową i usadziłam ich na łóżku. Muszą mi wyjaśnić kilka rzeczy.

- Ale jak to możliwe, przecież od tak - pstryknęłam palcami - nie można zostać ochroniarzem, do tego potrzeba najgłębszego zaufania, należy wykonać badania - Westchnęłam głośno - No i nie zapominając o tych wszystkich papierach, które trzeba uzupełniać. To jest naprawdę wieki obowiązek, a mój ojciec jest strasznie wymagający, robicie sobie jaja czy co? - wrzasnęłam.

- Nie takim tonem! - warknął Styles, skupiłam swój wzrok na jego twarzy i poczułam lekkie parzenie na policzkach - Zamknij się i wysłuchaj przez chwilę - Przegryzłam dolną wargę na którą spojrzał, przełknął ślinę. - Hmm... źle nas zrozumiałaś, twoi wcześniejsi opiekuni dostali dwutygodniowy urlop, więc tylko przez ten czas będziemy twoimi ochroniarzami. Te sprawy papierkowe i zasady, które pokazał nam twój ojciec zostały w pełni zrealizowane.

- Zobaczysz, to będą twoje najlepsze dwa tygodnie, które nie zapomnisz do końca życia - Uśmiechnęłam się, więc mam rozumieć, że mamy się bawić, odwalać i rozrabiać? - Pokażesz jaką tak naprawdę jesteś nie grzeczną dziewczynką, ojciec się o niczym nie dowie. - Ale nadal w pewnym sensie nie wiem dlaczego chcą mi pomóc, czyżby szkoda im mojej osoby? Nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać, trzeba zacząć świętować. W szafie trzymam czerwone wino, które zwinęłam z kuchni gdy kucharki miały przerwę, gdy chłopaki zobaczyli butelkę, to nawet loczek się wyszczerzył w uśmiechu, a gdy rozpieczętowaliśmy i podzieliliśmy po równo w wytwornych szklankach, wypiliśmy.  Złapałam torebkę z książkami i weszłam z chłopakami do windy. Jeden, dwa, trzy i jesteśmy na dole. Ojciec uśmiechną się do mnie i do towarzyszów idących za mną.

- David już pojechał - wrzasnęła mama z biblioteki. Wywróciłam oczami, czyżby nadal jest na mnie zły, od wczoraj go nie widzę, więc moje przypuszczenia mogą być prawdziwe. Wsiadłam do zwykłego samochodu - nie limuzyny i wyjechaliśmy z pod domu jadąc do głównej bramy gdzie kierowcą jest Harry. Jest nie cierpliwym kierowcą, szybko się denerwuje i za każdym razem musi coś skomentować, a i nie zapominając o zasadach, które koniecznie należy przestrzegać podczas prowadzenia samochodu, których Styles za żadne skarby nie przestrzega. Chociaż - przegryzłam wargę - jest zabawnie gdy się wkurza i próbuje wymijać trąbiące auta. Przy nich to ja nie będę się nudzić, jestem pewna na sto procent.

Zaparkowaliśmy na parkingu, w końcu mogę sama otwierać i zamykać drzwi, jestem zadowolona z tego powodu. Louis złapał mnie za łokieć przyciągając bardziej do siebie. Spojrzałam na niego z pod rzęs, zastanawiając się o co mu chodzi.

- Poczekaj - Odezwał się opierając o maskę auta jednocześnie odpalając papierosa, loczek także sobie na to pozwolił i wyciągną w moją stronę paczkę, pokręciłam głową rumieniąc się, nigdy nie paliłam więc spaliłabym się ze wstydu gdyby się dowiedzieli, wzruszył ramionami wkładając zaczętą paczkę do kieszeni spodni. Przegryzłam wargę, zaraz zaczynają się lekcje, a nadal nie wiem co jest grane i dlaczego tu stoimy.

Zapomniałam o boskim świecie gdy na parkingu zjawił się czarny motor. Każdy wie do kogo należy własność. Good! Zgadłaś Ana - to Zayna Malika.. Moja skóra na twarzy zaróżowiła się z niewiadomych mi powodów, wkurza mnie, że gdy zobaczę posturę Mulata, robi się gorąco jak w wrzącym czajniku. Złapałam za warkocza zakrywając nim kawałek buźki, żałuje, że splotłam je zamiast rozpuścić.

Zaskoczyło mnie gdy przystaną obok nas, zdjął kask a nogi ugięły się pode mną. Włosy z blond grzywką jak zawsze idealnie ułożone, czy on nie ma w domu golarki, jak ostatnio go widziałam to zarost był, ale z porównaniu do dzisiaj to pikuś. Przewróciłam oczami i zajęłam się dalszym ilustrowaniem Mulata. Ubiera się na czarno, dba o siebie, nie nakłada w dzień w dzień tych samych ubraniach, od razu można wywnioskować, że jego ubrania są z najwyższej półki oraz dopasowane tak by pasowały do jego postury. Więc nie jest na wszystko obojętny, chce świetnie wyglądać. Moja wewnętrzna ja, pyta się mnie czy zgłupiałam, przecież to jak każdy człowiek, to nie zależy od charakteru, od wybuchowości lub od lekceważącej postawy, więc nie oceniaj człowieka jak wgl nie znasz - wrzasnęła. Czy ja kompletnie zwariowałam, rozmawiam sama ze sobą, czy to normalne?

Moja szczęka opadła do samej ziemi gdy zauważyłam, że chłopaki przybijają męskie piąty w przywitaniu.
- Co ty tu robisz, stary?! - wrzasnął zaskoczony Styles - No ja nie wierze, chodzisz do szkoły? - Malik uśmiechnął się, stałam się dla nich niezauważalna, nadal tu kurwa stoję!

- No jak widać - warknął, nadal ten sam Malik - A wy? - zapytał się podnosząc głos, skrzyżowałam ręce na piersi piorunując wzrokiem Mulata, po co do cholery dołączył do nas, musiał wyczuć moją zmianę nastroju bo w końcu spojrzał na mnie.

- Dowiesz się w swoim czasie - powiedział Lou przyciągając mnie do siebie, na co Malik mocno zacisnął szczękę i pięści. Tomlinson puścił moją talię oparł się o drzwi samochodu zapalając kolejnego fajka. Malik nadal buzuje z wściekłości. Nawet ciało zaczyna drżeć 

- Zayn - szepnęłam, spojrzał na mnie, a jego tęczówki pociemniały - Dobrze się czujesz? - czyżby na coś chorował, a może ma od czasu do czasu jakieś napady złości czy coś w tym stylu, ale gdzież, w ostatnim czasie za często mu się to zdarza. Moje pytanie potraktował lekceważąco. Prychnęłam, a dzwonek zadzwonił dla mojego - dla naszego szczęścia na co obróciłam się tyłem do chłopaków oznajmiając, że idę do szkoły, chłopaki nie ruszyli się z miejsca zaś obserwowali moją sylwetkę aż nie znikłam z horyzontu, a gdy znalazłam się na korytarzu, szybko podbiegłam do okna gdzie jest niezły widok na parking. Chłopaki stoją i rozmawiają, ale Louis musiał coś nieodpowiedniego powiedzieć bo Malik złapał za jego ubrania podnosząc do góry, zakryłam ręką usta, które ze zdziwienia przybrały literę O. Chłopaki patrzeli sobie w oczy aż w końcu Styles szybko zareagował, złapał za łokieć Mulata i powiedział coś do Zayna, przeklną pod nosem odpychając od siebie Louisa, który walną plecami o samochód. Czy to przeze mnie Mulat tak zareagował, szczerze w to wątpię, przecież on mnie nienawidzi.

*<*>*<*>*<**<*>*<*>*<**<*>*<*>*<**<*>*<*>*<**<*>*<*>*<*


Co powiecie o tym rozdziale? 
Przepraszam z góry za wszystkie błędy, które popełniam ;) 
I jak napisałam nad rozdziałem osiem komentarzy=nowy rozdział.
Fajnie by było też gdybyście dodawali się do obserwujących.
A i nie martwicie się, postać Zayna Malika z czasem będzie pojawiła się coraz częściej xd 
Miłego czytania Wam życzę  :* 

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 6

Zayn :
Niedziela :

W piątek na ostatniej lekcji wychowawczyni zatrzymała mnie przed wyjściem ze szkoły. Zagłębiłem myśli w przeszłości: Wiadomo - wkurwiłem się, nie miałem czasu i śpieszyło mi się no ale chyba mi chłopaki głowy nie urwą gdy nie przyjadę na czas więc poszedłem za nią do klasy, ale gdy została ze mną sam na sam, w cztery oczy dało się zauważyć że ma inne nastawienie co do mojej osoby. Jestem zadowolony że tak działam na ludzi - Czyli boją się, z  wielką trudnością wysławiają, a najzabawniejsze jest to że nie potrafią spojrzeć prosto w oczy. Dała mi reprymendę nie powiem, ale nie była dość odważna jak na osobę z wyższych sfer. Na korytarzu mówiła z dzielnością i wyższością, a w tej chwili zachowuje się jak cicha myszka pod miotłą bojąca się kota który próbuje ją złapać.

Ostrzegła mnie że jak nie będę chodził do szkoły to wywalą mnie - To był słowa, które wypowiedziała z trudem. Gdy załatwiła co należało do jej obowiązków, szybko pozbyła się mnie. Dla jej dobra wyszedłem. - Zapamiętałem wszystko co najważniejsze z tamtego dnia. 

Musze wytrzymać w pojebanej szkole przynajmniej miesiąc, dopiero za trzydzieści dni plan bandy zostanie rozegrany po całości. Wypisze się z budy, zajmę się córą Collinsa, ale co najważniejsze - krok po kroku przekonam do siebie a gdy się uda będę miał An tylko dla siebie, pobawię się nią a następnie wykorzystam.  Ale martwi mnie to że reaguje na jej bliskość jak do nikogo innego. Znam każdą cząstkę jej ciała, ruchy i rysy twarzy. Nie ma minuty bym przy niej nie był i nie obserwował. 

Ale będzie forsy gdy nasza gra dobiegnie końca !!! Opadłem na twarde łóżko krzyżując nogi w kolanach, a ręce za głową. Wyjąłem specjalny sprzęt z szuflady i namierzyłem telefon An, który znajduje się w domu. Nałożyłem czarne Skin-ny, bluzę tego samego koloru i trampki. Włożyłem potrzebne rzeczy do plecaka czyli : Sznurek gdybym musiał szybko zejść, bardzo dobrą lornetkę, do kieszeni rurek wepchnąłem paczkę papierosów - bez nich nigdzie bym się nie ruszył - sprzęt, który przed chwilą użyłem do namierzenia komórki An, specjalne nożyce do przecięcia kilkuwarstwowego sznura oraz aparat fotograficzny znajdujący się w pudełku. 

W windzie znalazłem się kilka sekund później, wyszedłem z swojego apartamentu. Motor stoi zaparkowany na parkingu. Nałożyłem na głowę kask i ruszyłem z piskiem opon. Po dwudziestu minutach szybkiej jazdy byłem na miejscu. Wdrapałem się na najwyższe drzewo tak aby oko ludzkie nie dostrzegło mnie między liściami i gałęziami konara. Wybrałem je z wielu powodów, a najbardziej mi odpowiada to że wysoka jabłonka urosła na przeciw pokoju An który znajduje się około pięćdziesiąt metrów od bramy. 

Wyjąłem lornetkę kierując w stronę domu Collinsów, a następnie na sypialnie dziewczyny. Nie ma jej tam ! Więc gdzie kurwa jest ? Poszukałem papierosów w kieszeni spodni i zapaliłem opierając się o grubą gałąź.  Kręgosłup i kark powoli zaczynają łupić, a mięśnie nóg drętwieć ponieważ od trzech godzin nie zmieniam pozycji.

Miałem schodzić z drzewa, ale drzwi balkonu An otworzyły się. Wyjąłem z plecaka szybkim ruchem aparat fotograficzny i pstryknąłem kilka zdjęć. W reku trzyma szklankę, oblizałem wargę. To kawa - Sam wypiłbym. Znikła w łazience zostawiając na stoliku kubek w którym pozostawiła fusy. Westchnąłem głośno. Ciągle znika i zaczyna mnie to pomału irytować. Moja ręka z przyzwyczajenia powędrowała po paczkę fajek. Czyżbym kurwa przez cztery godziny spalił całą paczkę ? Zacisnąłem szczękę. Bez papierosów długo nie wytrzymam ! Ja pier...

Na moje szczęście wyszła z łazienki, ma na sobie czerwony szlafrok. O wszystkim zapomniałem, włącznie o uzależnieniu od fajek. Rozwiązała sznurek który opinał szlafrok w okolicy tali.  Wygięła ręce do tyłu powodując ześlizgnięcie materiału z nagiego ciała. Zaokrąglone piersi, wąska talia, jędrny tyłeczek, świetne uda, stopy, płaski brzuch i zadbana kobiecość - ogolona. Świetnie. Po prostu idealnie ! Nie raz widziałem jej nagie ciało, a dzisiaj po raz kolejny -  i za każdym razem jak na nie patrze to ślina cieknie jak u jakiegoś jebanego psa !

Trochę ciała i uroda to plus - do wszystkiego się nada ! No ale najpierw będzie w moich łapach. Jeszcze się nią zajmę ! 
Zrobiłem kilka zdjęć nagiemu ciału An i sprawdziłem czy dobra jakość. Zajebista. Warto czasem poczekać. - uśmiechnąłem się pod nosem.  

Odwróciła się przodem w stronę balkonu, oczywiście w rękach ma telefon komórkowy. Gdyby wiedziała, że ktoś ją obserwuje to na pewno by zostawiła tego grata. Mój wzrok najpierw powędrował na zaokrąglone piersi. Będę je gryzł, lizał i ugniatał. Czy jej skóra jest tak delikatna, jedwabna i pachnąca ? Jej pierś spokojnie zmieści się w mojej dłoni ! Mam zamiar całować całą jej klatę, chudy brzuch i kobiecość. Włożę w nią palce i będę lizał ! Chciałbym ją doprowadzić do takiego stanu, że będzie krzyczała i domagała o więcej... Stop ! - na razie o tym nie myśl debilu ! 

Jest w ciągłym niebezpieczeństwie. Plącze się przy osobach, którzy nie są jej towarzystwem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Jestem zły ! Tomlinson także ! A Camilla też w jakiś tam sposób zalicza się do bandy !

Jeszcze pożałuje, że mnie poznała. Zrobię z jej życia piekło ! - no ale przyjemność też będzie...

Ana :
Dwa dni później :
Poniedziałek :

Zajęłam miejsce w pierwszym rzędzie. W sali artystycznej na przeciw małej widowni znajduje się scena na której uczestnicy śpiewają lub przedstawiają przeróżne historie z życia wzięte. Jest dużo innych argumentów ale sporo by było wymieniać. 

Dzisiaj mam lekcje artystyczną. Pan Stront pokazuje zabawne, romantyczne i straszne scenki, które mamy wykonać w specyficzny i dojrzały sposób.

Rozejrzał się po ciemności grasującej w wewnątrz sali na której jest rozświetlona wyłącznie scena. Jego wzrok padł na mnie, ale nie wyznaczył lecz dziewczynę, która siedzi obok. Z ulgą odetchnęłam. Nie mam zamiaru kompromitować przy tylu osobach !

Do brunetki dołączył wysoki blondyn, który potkną się na schodach wchodząc na oświetlone miejsce gdzie stał już przyszykowany stół i krzesło. Nauczyciel pokazał co mają robić. Scenka ma być zarazem groźna i romantyczna. Polega ona na tym : On dowiaduje się że go zdradza zaś ona zaprzecza temu mówiąc : że to nie prawda lecz on zaczyna na nią krzyczeć i popychać. Nauczyciel mówił, że można dodać własne kwestie.
Chłopak podszedł do dziewczyny niezdarnie. Nie wiedzieli od czego zacząć. Po pięciu minutach nauczyciel zlitował się nad nimi i wygonił ze sceny. Postukał palcem w dolną wargę. Usłyszałam swoje imię. Kurwa tylko nie ja !

Położyłam czarną torebkę na miękkim z materiału krześle i poprawiłam sukienkę sięgającą mi do kolan. 

Stanęłam obok nauczyciela, spiorunowałam wzrokiem po czym uśmiechną się dobijając mnie jeszcze bardziej. Zaraz zejdzie uśmieszek z gęby ! Do pomieszczenia wparował Zayn. Po raz kolejny się spóźnił na lekcje. Co on do cholery robi, że nie przychodzi na czas na zajęcia ?!

- Zaynie Maliku podejdź tu do mnie - nauczyciel rozkazał. Czarnowłosy zamruczał pod nosem.

- Co znowu ? - warkną. Jak zawsze świetnie wygląda ! Jest taki przystojny, dobrze zbudowany, groźny a nogi same się zaginają pode mną. Dziewczyny szeptały do siebie i podziwiają tylni profil Mulata. Czy tylko ja mam taką słabość do niego ? Czy one też ? 

- Czemu się spóźniłeś ? - Spojrzał na zegarek uciskający nadgarstek - Gdzie byłeś przez pierwszą połowę lekcji ? - Mulat wzruszył ramionami, ale widać że powstrzymuję się od powiedzenia czegoś głupiego. - Więc za karę chodź tutaj - Malik spojrzał krzywo wkładając ręce do kieszeni. - Przedstawicie scenkę, którą mieli zaprezentować koledzy przed wami. 

- Czy Pan kurwa żartuje ?! - warkną Malik - Nie bawię się w takie rzeczy ! 

- Po pierwsze to nie jest zabawa, a po drugie bez dyskusji ! - Trzydziestoletni nauczyciel wysapał się tym razem do Zayna, ale nie przyczepił się za wulgaryzmy i za arogancję. Mulat Zacisną szczękę.

Przyłożył dłonie do drewnianej podłogi sceny i ciężar swojego ciała przeniósł na obie ręce podciągając się ku górze. Zobaczyłam igrające mięśnie pod czarną kurtką. Jednak się poddał I mam przedstawiać przy tej publiczności ? Na dodatek z nim ? Eh..
Gdy Stront udzielił potrzebnych informacji dla Malika, podszedł do mnie i groźnie spiorunował wzrokiem. Oho o co mu chodzi ?

- Kto to był ?! - warkną. Uniosłam brew pytająco. Co on robi ? Nawet nie uzgodniliśmy roli a on już wie co powiedzieć. - Nie udawaj głupiej ! - popchną mnie mocno powodując, że odskoczyłam do tyłu. - No gadaj kto to był ?! - wrzasną groźnie. Spuściłam wzrok by nie patrzeć na szaleńczy wyraz twarzy Zayna.

- Nie wiem o co ci chodzi ! - Powiedziałam z trudnością i spojrzałam prosto w jego czekoladowe oczy. Domaga się odpowiedzi i najwidoczniej nie ma zamiaru po raz kolejny zadawać to samo pytanie więc teraz wszystko w moich rekach - To tylko mój kolega. Zaprosiłam go na kawę w ramach wdzięczności. - Jego brew zabawnie się uniosła. Kurde i co mam teraz powiedzieć ? Ana myśl... wiem ! - Dobra to było tak : Kiedyś z nim chodziłam. Spotkałam się z nim przypadkiem i pomyślałam, że zaproszę go do siebie na kawę - Dalej nie wierzy mi ! Przegryzłam wargę. Nauczyciel mówił, że ma to wyglądać groźnie i zarazem romantycznie to może powiedzieć coś słodkiego ? Moje policzki zaróżowiły się. Mam już pomysł - Kochanie uwierz mi, tylko ciebie kocham, jesteś dla mnie wszystkim - Zagłębiłam się w jego paczałkach - a on nikim - wyszeptałam. Kurde czemu ja się tak szybko rumienię ? Przecież to tylko rola. A może dlatego, że Zayn tak na mnie patrzy a nie inaczej ? A może dlatego, że wszyscy się przyglądają  ? Z pewnością nie. Na pewno przez tego drania !

Krzesło, które stało przy drewnianym stole zostało kopnięte przez Malika. Stuknęło z hukiem w ścianę łamiąc się. Nawet nie wiem jak znalazłam się na blacie stołu, do tego przygwożdżona ciałem Mulata czując jego mięśnie brzucha, klatki piersiowej oraz erekcję, działo się to tak szybko, nie nadążam. Sapnęłam głośno bo dechy wbiły się mocno w barki. Ałła.  Malik co ty kurwa robisz ? To nie miało być tak !
Uczniowie rozklaskali się, ale nauczyciel szybko uspokoił bo szkoda było by zepsuć tak idealny moment. Po chwili zapadła głęboka cisza, gdyż wiedzieli, że to nie koniec kompromitującego przedstawienia. Jak dla mnie - kompromitującego !

- Kochasz mnie ?! - zapytał spokojnie. Kiwnęłam głową - To dlaczego się spotykasz z innymi fagasami ?! - wrzasną. Dygnęłam. 



- Wiesz, że nie możesz ! Że jesteś moja ? Cała moja ! rozumiesz ?! -  Góruje nadepną siłą i wyższością. Leże rozłożona na stole i nie wiem co mam robić w bieżącej chwili. Usiąść, zejść ze stołu czy odpowiedzieć na pytania Malika ? Złapał mnie mocno za kolana miażdżąc swoimi ogromnymi łapami. Zamknęłam oczy i przegryzłam wargę uciszając ból między kostkami kolana. Pociągną mnie na skrawek stołu, rozszerzył nogi i staną miedzy nimi. Stoi blisko, podobnie jak w sobotę gdy byliśmy na siłowni. Czuję zapach perfum  pobudzający moje ciało od wewnątrz jak i od zewnątrz oraz zapach tytoniu z jego ust i ubrań.  Wypuściłam powietrze z płuc i zaciągnęłam się następną porcją pomieszanego z tlenem zapachu Malika. Swoje ręce oparł między moimi biodrami, nachylając się tak aby jego twarz znalazła się na przeciwko mojej. Nie patrz tak na mnie !

- Proszę, zaufaj mi - Nadęłam wargę ze smutkiem, spojrzał na nią. Pokręcił głową z niedowierzaniem i szeroko się uśmiechną. Po raz pierwszy zobaczyłam szczery uśmiech Zayna Malika ! Rząd białych prostych zębów. Zawsze jest poważny i groźny, ale taki ? Wow ! Ale to nie koniec przedstawienia - Co mam zrobić byś mi uwierzył  ?

- Jeśli dowiem się że spotkałaś chodź raz jeszcze - zacisną lewą dłoń na mojej szyi i lekko ścisną, ale nie wyrządził krzywdy - zobaczysz załatwię to inaczej rozumiesz ?- warkną - Jesteś moja i tylko moja - walną pięściami w stół zostawiając moją szyję w spokoju. Podskoczyłam ze strachu. Ile razy będzie powtarzał, że jestem jego ? 

- Rozumiem - Opuściłam głowę ze smutkiem - I jestem tylko twoja - Przyznałam.

Spojrzał na moje gołe uda. Sukienka podwinęła się ukazując koronkowe majtki. Dotkną palcem skóry i seksownie poprawił materiał. Zarumieniłam się po raz setny oglądając za Malika.  Czy on jest normalny ?! Jak śmie mnie dotykać ?

Odepchną się od stołu gwałtownie i spojrzał na nauczyciela. Uśmiechną się zadowolony i zaklaskał w dłonie jak i uczniowie.

- Świetnie to rozegraliście. - Klasną rękoma po raz kolejny i zwrócił się do widzów - Wiedzieliście to ? - wszyscy kiwnęli głowami. - Tak następnym razem macie przedstawiać ! Zadzwonił dzwonek na przerwę, wszyscy wybiegli z sali artystycznej na korytarz. - Też możecie iść - powiedział do nas stukając palcem w dolną wargę.

Idąc w stronę wyjścia Malik złapał mnie mocno za łokieć, wyjęłam włosy z ust i spojrzałam na niego z pod byka. 

- Jesteś moja ! - wyszeptał do ucha - Tylko moja ! - warkną. Miałam zamiar palnąć coś głupiego - Ciiiii - Pogłaskał mnie po policzku uśmiechając się. 

Wyszedł z klasy zostawiając oniemiałą.

Wędrowałam po nim wzrokiem aż nie znikną na rogiem długiego korytarza. Spojrzałam na ochroniarzy, którzy czekają na mnie.

Malik już raz mnie ostrzegał, a teraz o co mu chodziło ? Ja niby jego ? Pff ... chyba jakieś żarty...

*****************************************************************************                                                                       Siemka :D Co tam, jak tam ? 
                             No i jest kolejny...a i mam prośbę do was ;) jak zaglądacie
 i czytacie mojego bloga to proszę was zostawcie po sobie komentarz, obserwujcie;) Rozdziały z czasem będą coraz dłuższe i za niedługo next :* miłego czytania życzę :*pozdrawia Dell xd




sobota, 31 maja 2014

Rozdział 5

Ana :
Dwa dni później :
Sobota :

Na basen jeżdżę co sobotę. Muszę się przygotować, gdyż za dwie godziny o szesnastej mam być na miejscu. Weszłam do pokoju zostawiając ochroniarzy na korytarzu. Zamknęłam drzwi na klucz by nikt nie wszedł do środka, gdy będę się przebierała. Odpaliłam komputer i włączyłam muzykę. Z mikrofonów wydobył się dźwięk, który wypełnił cały mój pokój, garderobę i łazienkę. Tańcząc ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się, weszłam do wanny, a następnie zanurzyłam w wodzie.

Kąpiel zajęła mi około dwudziestu minut. Wytarłam się i wysuszyłam suszarką włosy. Wyszłam nago z łazienki do pokoju, a potem do garderoby. Wynalazłam czarny dwuczęściowy strój i
http://www.stylomierz.pl/obrazki/blogi/aleksis/d.jpg Podeszłam do lusterka i uczesałam poplątane włosy. Malować się nie mam zamiaru, gdyż idę na basen, a gdybym się pomalowała makijaż rozmazałby się.

Zamknęłam balkon, okna i wyszłam gotowa z pokoju. Ochroniarze ruszyli za mną w stronę pokoju brata, który znajdował się obok mojego. Zapukałam do drzwi i usłyszałam głos Davida. Weszłam do środka zamykając je przed nosem naszych opiekunów, brat ma dwójkę i ja, nie możemy się bez nich nigdzie ruszyć. To jest okropne ! Inni mogą wychodzić samemu na miasto, spotykać się z kolegami. Zazdroszczę niektórym !

- Gotowy już jesteś ? - zapytałam się patrząc na umięśnioną klatę. Wywróciłam oczami. Uśmiechną się słodko i prędko nałożył koszulkę.

- Eh szkoda, że ojciec mi zabrał kluczyki - Wyszedł z pokoju, a ja za nim - Sami byśmy pojechali ! - spojrzał na ochroniarza, którego nie lubi. Weszliśmy do windy i zjechaliśmy na dół. Ominęliśmy grupkę gości wracających z obiadu. Bardzo często przyjeżdża ktoś do nas. Zaliczając do tego rodzinę, ludzi z innych miast, którzy wpadają pozwiedzać, ale nie tylko wille, ale także okolice. Na posiadłości także jest szkoła jeździecka. Ludzie, którzy mają hopsa na punkcie koni przychodzą jeździć. Sama jeździłam ale jak byłam młodsza, teraz gdy już jestem starsza nie kręci mnie to tak jak wcześniej, ale nie omijam stajni szerokim łukiem. Często chodzę do koni, a gdy się tam znajdę i napotykam dzieci, opowiadam historię. Przeważnie sama je wymyślam. Są u nas także inne atrakcje, ale dużo by było wymieniać.

Zaliczyliśmy po drodze jadalnię, zjedliśmy i mieliśmy zamiar ruszać w rejs, gdy usłyszeliśmy z gabinetu głos ojca. Woła nas wtedy gdy nam się śpieszy. Przeważnie tak jest !

- Co znowu ?! - wrzasną brat. Ojciec wyszedł z swojego gabinetu. Ktoś zadzwonił do niego. Westchnęliśmy głośno. Odebrał. Nigdy nie możemy z nim normalnie porozmawiać. Ciągle ktoś do niego dzwoni. Rozmowa trwa i trwa. Machną ręką do nas, żebyśmy odeszli. Pokazał jakiś manewr rękoma do ochroniarzy, a oni kiwnęli głowami.

Znaleźliśmy się pod garażem, wpakowaliśmy do limuzyny i ruszyliśmy na miasto.

Zaparkowaliśmy i Mark otworzył drzwi auta. Bo gdzież, samemu nie można ! Weszliśmy do dużego budynku. David poszedł w swoją stronę, a ja ruszyłam do kabin prysznicowych. Reed i Philips zostali na korytarzu. Rozebrałam się zostawiając plecak i ubrania w przebieralni. Nałożyłam niebieskie kapcie, włosy związałam w mocnego koka i po chwili byłam na korytarz w stroju kąpielowym.

Znalazłam się w pomieszczenia w którym jest basen. Zdjęłam klapki i wskoczyłam do wody ochlapując suchy teren. Dobrze pływam, umiem wykonywać przeróżne fajne elementy, które nieźle mi wychodzą w ostatnim czasie. W tej chwili trenuję pływając od jednego końca basenu do drugiego. Zmęczyłam się, gdyż zrobiłam dziesięć rundek w jedną i druga stronę, a basen liczy na długość około trzydziestu metrów. Jestem czerwona jak burak i z trudnością oddycham. Jak na dzisiaj wystarczy. Usiadłam na kafelkowej, zimnej podłodze, a moim oczom ukazała się dwójka przystojnych, zbudowanych chłopaków i zgrabna, niska blondynka. Siedzą na ławce po drugiej stronie basenu i z tego zaś powodu zmrużyłam oczy próbując dostrzec najważniejsze i najciekawsze elementy. Spojrzałam najpierw na blondyna, a gdy zwróciłam wzrok na tego drugiego, moim orbitom ukazały się czarne jak węgiel włosy.

Ta straszna gęba mną rządziła na lekcji chemii. Co kurwa robi Mulat na basenie ? Dlaczego w tym samym miejscu co ja ? I dlaczego o tej samej porze ? No i dlaczego trójka dziwnych ludźmi przygląda mi się ?

Dziewczyna jest w stroju kąpielowym, więc może przyszli jej potowarzyszyć ?

Wstała z krzesła poprawiając swoje białe majtki. Zgrabnie zeszła po schodkach do wody i rozciągnęła się na błękitnej cieczy. Przyglądam się dla niej z zaciekawieniem. Mulat i Irlandczyk znikł. Szukam ich wzrokiem po całym pomieszczeniu, ale nigdzie nie ma ciemnych i jasnych włosów.

Mulata nie widziałam już od dwóch dni. Słyszałam ostatnio od znajomych, że nauczyciele zastanawiają się z jakich to powodów nie pojawia się na zajęciach. W tamtym tygodniu w piątek był początek roku, a on zaledwie w szkole był dwa razy. Jak nadal nie będzie przychodził do budy to na pewno go wywalą ! Zresztą jest dziwny i to bardzo ! Nawet nie znam jego imienia ! - Bo cham nawet nie chciał powiedzieć...

Westchnęłam głośno, wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Dotknęłam ręką dna, które znajdowało się trzy metry od powierzchni. Otworzyłam oczy, ale zmrużyłam je szybko.

Ktoś mnie złapał za łokieć. Przestraszyłam się do tego stopnia, że wypuściłam cały tlen, który magazynowałam w płucach, a oczy zamknęłam, gdyż ponownie zaszczypały. Osoba pociągnęła mnie w stronę powierzchni, a gdy się tam znalazłam mocno zaciągnęłam powietrzem. Otworzyłam oczy i na przeciw mojej głowy znajdowała się twarz blondynki, która przez jakiś czas z swoimi kolegami przyglądała mi się. Ma piwne oczy z bardzo gęstymi rzęsami, duże usta, wyregulowane brwi i prosty nos. Jasna i delikatna cera, która odejmuje lata - Dałabym jej siedemnaście wiosen.

- Coś się stało ? - Odezwałam się gdy milczenie stało się krępujące. Uśmiechnęłam się próbując złagodzić atmosferę panującą między nami.

- Długo nie wypływałaś więc myślałam, że się utopiłaś. - Popłynęła w stronę ściany basenu gdzie znajdują się schodki do wyjścia. Zanurkowałam robiąc syrenkę przekręcając się o trzysta sześćdziesiąt stopni w lewą stronę. Z trudnością oddycham, jestem tak zmęczona, że ledwo idę po drabinkach w górę. Ochroniarze podeszli do mnie, a jeden z nich okrył mnie ręcznikiem. Podziękowałam kiwnięciem głowy i spojrzałam na koleżankę, która niepotrzebnie mnie ratowała. Przygląda się nam z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej.

- Dziękuje za uratowanie, ale nie topiłam się jak byś chciała wiedzieć - Wzruszyła ramionami i podeszła do ławki na której siedziała wcześniej. Położyła swoją czerwoną torbę na podłodze i usiadła. Zajęłam miejsce obok niej i założyłam nogę na nogę.

- Gdzie twoi koledzy ? - zapytałam się i dopiero teraz  zorientowałam się o co przed chwilą zapytałam. Moje policzki zrobiły się szkarłatne, mało powiedziane. Dobrze, że jestem brunetką bo czuję, że cebulki moich włosów też są buraczane. 

- Niall i Zayn pewnie są na siłowni - Opowiedziała, a kącik jej ust zadrgał. 

Które imię jest Mulata ? Przegryzłam zębami dolną wargę i poczułam metaliczną krew. Bardziej do niego pasuje  Zayn, gdyż wydaje się one na takie groźne a Mulat jest groźny ! Polubiłam Camille - Tak się przedstawiła. Rozmawiałyśmy o chłopakach ale najwidoczniej nie chciała o nich więc zmieniłyśmy temat. Próbowałam na wszystkie pytania odpowiadać. Czyli gdzie mieszkam, co lubię robić, dlaczego mam ochroniarzy, czym zajmuje się moja rodzina i tym podobne. Nie mówiłam jej wszystkiego, gdyż są to sprawy prywatne, nieliczne osoby wiedzą o rodzinie i o mnie, ale  wydaje mi się trochę dziwne, że Camilla interesuję się. No, ale moje nazwisko jest znane nie tylko w Londynie, ale także w innych miastach. Przecież mój tata jest biznesmenem i aż za często znajduje się w telewizji. Nawet na stronach internetowych umieszczone są zdjęcia rodziny i moje, ale także gdy wyjeżdżam z mojej posiadłości i jak jadę do centrum miasta Londynu reporterzy, nagrywają i fotografują. Nawet nie wiesz kiedy, jak, gdzie się kryją, a potem jak wejdziesz na portal, twoje zdjęcie wyświetla się na stronie i zastanawiasz się jak to możliwe ? Przecież nie widziałaś nikogo kto by cię obserwował.

Wstałam z Camillą z ławki, przeszłyśmy przez długi korytarz, a ochroniarze za nami i skręciliśmy w prawą stronę. Weszłyśmy do dużego pomieszczenia siłowni. Jest tu tylu przystojnych chłopaków aż w głowie się przewraca. Otworzyli wszystkie okna a część chłopaków paraduje bez koszulek, ale gdy zobaczyłam Zayna - To chyba jego imię ?  To mi szczęka opadła do samej ziemi. Plecy, barki, klatka piersiowa, ramiona, kaloryfer na brzuchu, triceps i biceps - Jest taki zajebisty !!! W moim brzuchu igrają motylki, a po karku przebiega stado dreszczy. Eh i ta gęsia skórka ! Musiał sporo pracy włożyć żeby tak idealnie wyglądać. Nie ma na sobie ani jednego grama tłuszczu.

Na plecach, piersi,  ramionach, rękach i okolicy brzucha ma tatuaże, które przedstawiają nieznane mi symbole.

Nachylił się, wziął do ręki ciężarek i bez problemu podniósł do góry. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Jego włosy są roztrzepane i mokre od potu, ale to nie zmienia faktu, że nie podnieca  w jakiś sposób. Mało powiedziane !

Rozmarzyłam się tak, że nie usłyszałam brata, który stał na przeciwko mnie i coś do mnie mówił.

- Ziemia ! Ja pierdole, ocknij się ! - Pomachał mi ręką przy twarzy. Trzepnęłam go mocno po łapach. Jego twarz się wykrzywiła. - Co ty tu robisz ? Mówiłem kurwa żebyś tu nie przychodziła ! - Warkną tak głośno, że aż koledzy usłyszeli. Zmrużyłam groźnie oczy, spiorunowałam jego twarz i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Zamknij się !  I posłuchaj mnie ! - Wskazującym palcem dotknęłam jego klaty. Kiwnął głową, wziął ręcznik i wytarł spoconą twarz. - Umówiłam się z Camillą o siedemnastej - Pokazałam głową na koleżankę. Stoi koło Mulata i niebieskookiego blondyna. - a jest około piętnastej, więc rusz ten spocony tyłek - mówiłam szeptem - Jedziemy już do domu. Zbieraj się !

- Daj mi pół godziny ! - Wywrócił oczami - Nie patrz tak na mnie ! - Warkną. Kiwnęłam głową i rozpuściłam mokre włosy. Westchną i pokręcił głową z niedowierzaniem. Odwróciłam się plecami do niego i ruszyłam w stronę Camilli, a za plecami słyszałam szepty kolegów Davida, że jestem niezła i zgrabna. Wywróciłam oczami jak David wcześniej. Przystanęłam obok niej i chłopaków.

- Załatwiłaś ? - Kiwnęłam głową - No to świetnie - Klasnęła rękoma - Przedstawię ci moich kolegów. - Mulat spiorunował moje gołe ciało. No przecież jestem w stroju kąpielowym. Każdy w tej sali przygląda się mi i dla zgrabnej Camilli. Zmarszczył dziwnie brwi i oparł o sprzęt. - To jest Niall - Pokazała palcem. Uśmiechną się do mnie słodko.
- Miło mi cię poznać An - Powiedział - Camilla już nam o tobie mówiła - wyjaśnił i mrugną prawym okiem. Wystawił rękę, dotknęłam jej, ale szybko ją puścił i zajął się pakowaniem

- A to jest Zayn - Chciałam powiedzieć, że go znam, ale zrezygnowałam i  pomachałam do niego. Wziął do ręki butelkę wody i się napił.

- Znamy się ! - Skarcił Camille. Ona otworzyła buzię, ale się nie odezwała. Ona się jego boi? Wzruszyłam ramionami i oparłam o ścianę. Spojrzałam w stronę wyjścia i zobaczyłam czwórkę naszych ochroniarzy, którzy ciągle obserwują. Że im się chcę stać i nas pilnować !

Zayn przez chwile piorunował mnie wzrokiem, ale gdy David podszedł do mnie, przestał. Pożegnałam się z Camillą i Niallem, ale Zayn mnie unika, więc nie miałam zamiaru do niego nic mówić. Idąc do wyjścia zaczepiłam się japonkiem o ciężarek i o mało nie poleciałam głową do przodu kiedy ktoś niespodziewania złapał za moją talię. Złapałam równowagę i spojrzałam w górę. Czekoladowe oczy są wpatrzone w moje. Jest ode mnie wyższy o głowę. Stoi bardzo blisko, czuję jego pot pomieszany z męskim dezodorantem. Trzymam go za ramiona, które są także mokre. Na klacie czarne włosy i te mega zajebiste tatuaże od których nie mogę oderwać  wzroku. Zarumieniłam się na myśl o przejechaniu paznokciem po niej, przegryzłam wargę i opuściłam ręce ze wstydu.

Dopiero w tej chwili odczułam pulsowanie w nodze. Jaka ze mnie niezdara !!! Kurwa i jeszcze japonka porwałam! Eh kupi się nowe !

- Uważaj jak chodzisz ! - szepną Mulat do mojego ucha. Uśmiechnęłam się - Przyjdzie taki czas, że kiedy będziesz sama nikt ci nie pomorze. - Mój uśmiech z gęby zszedł, a zaś oczy rozszerzyły. O co mu kurwa chodzi ?

- Dzięki - mruknęłam pod nosem, ale usłyszał.

Puścił moją talię i cofnął się. Wzięłam do ręki porwanego japonka i ruszyłam do wyjścia. Ochroniarze przyglądali się temu zdarzeniu i dziękuje im, że nie podeszli do nas. Wyszłam z budynku myśląc o tym co powiedział Zayn ,,Przyjdzie taki czas, że kiedy będziesz sama nikt ci nie pomorze"

*******************************************************************************

No i jest rozdział 5 ! :D I jak podoba się ? Jestem ciekawa waszego zdania ;) więc komentujcie.
No i chcę zobaczyć ile osób czyta moje opowiadanie ;) bo jak jest nudne to postaram się to zmienić i dodać trochę koloru :P
Aaa i jak myślicie o co chodziło Malikowi ?
Pozdrawiam xd

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 4

Ana :
Trzy dni później :
Czwartek :

Podeszłam pod sale 217. Usiadłam na parapecie, a koleżanki dołączyły do mnie chwilę później. Ochroniarze trzymają się z dala ode mnie, ale mają ciągle na oku. Cieszy mnie to, że nie będą ze mną w klasie, lecz pod salą na korytarzu.

Ktoś mnie złapał za łokieć. Zobaczyłam zielone oczy Mika.

- Siemka An - uśmiechną się do mnie. Zeskoczyłam z parapetu i odciągnęłam go na bok. - Masz partnera do pomocy w doświadczeniach chemicznych ? - Uniosłam brew pytająco. - Od dzisiaj zaczynają się mega, zajebiste doświadczenia. Nie wiedziałaś o tym ? - pokręciłam głową - No to jak masz partnera ? - Przegryzłam zębami dolną wargę.

- Ee... Słuchaj Mike - Już parę razy siedziałam z nim na lekcjach i obiecałam sobie, że po raz kolejny z nim nie usiądę. Jego buzia się nie zamyka. Ciągle gada, przeszkadza i nie można się skupić. Szkoda mi osób, które muszą się z nim użerać. - No bo wiesz obiecałam dla koleżanki, że będę partnerką i nie mogę jej wystawić. - Zobaczyłam jego zawiedzioną minę. Westchną, wydął ze smutkiem wargę i zaskoczył mnie bardzo gdy uśmiechną się szczerze. Naprawdę dziwny człowiek.

- No szkoda, ale jeśli nie będziesz miała... to wiesz gdzie mnie szukać - Mrugną okiem. Kiwnęłam głową dla odczepnego. Kiedy on w końcu pójdzie ? Pogadał jeszcze chwilkę i odetchnęłam z ulgą gdy ruszył do innej laski. Prychnęłam i pokręciłam głową, gdy zobaczyłam po raz kolejny zawiedzioną minę Mika.

Zadzwonił dzwonek na lekcje. Czekaliśmy  pięć minut na  nauczyciela. Wpuścił nas do klasy.
W dużej sali znajdują się stoliki i krzesła uczniowskie dwuosobowe, stoliki laboratoryjne z umywalkami, szafy na sprzęt, tablica i rzutnik. Nauczyciel wcześniej przyszykował nam bezpieczne materiały i przedmioty do doświadczeń.

Zajęłam idealne miejsce tylko jest jedno ale, nie mam partnera. Niektórzy chłopcy przyglądali mi się, ale widocznie nie są dość odważni, aby podejść i zapytać się. Nauczyciel podszedł do nich i rozkazał by się dobrali  w pary.

Ktoś wszedł do klasy. Wszyscy zwrócili wzrok w stronę osoby, która  bezczelnie wparowała do sali bez użycia dobrych manier i zwrotów grzecznościowych. To był Mulat.
Ubrany w dżinsowe skiny, czarną bluzę, włosy ułożone na żel i nie ogolony. Nie jest w dobrym humorze.

Od poniedziałku go nie widziałam. Parę dni temu był początek roku, a on wagary sobie robi !

- Co za tupet ! - odezwał się nauczyciel do spóźnialskiego.- Wyjdź i wejdź jak należy  -  Chemik jak zawsze przesadza. Chłopak przystaną gwałtownie i spojrzał groźnie na nauczyciela.


- O co ci kurwa chodzi ? - Nie spodziewałam się tego, a zresztą nikt.

- Nie takim tonem proszę !!! - Nauczyciel podniósł głos. - Nie jestem twoim kolegą byś się tak odzywał, gówniarzu ! A jeśli coś nie pasuje to do widzenia. - dokończył.

- Za dobrze by było Panu - Uśmiechną się sprytnie - Jestem ciekawy jak Pan naucza, więc z wielką przyjemnością zostanę ! - warkną. - O proszę jaki chamski! Oj kiedyś nawarzysz sobie piwa ! 

Rozejrzał się po klasie i jego groźny wzrok losowo padł na mnie. Szybko odwróciłam głowę.
- Zapomnę o tej niezręczniej sytuacji - Nauczyciel odpuścił. Czyżby się bał ? Sama mam dreszcze, więc nie zdziwiłabym się gdyby Pan Bonn ich nie miał.- Ana Collins nie ma partnera więc dołącz do niej - spojrzeli oboje na mnie.

- O nie ! - jęknęłam cicho.

Ruszył w moją stronę, a po chwili był obok mnie. Wiem, że mi się przygląda, ale nie mam zamiaru podnosić wzroku. On jest naprawdę straszny ! Przegryzłam wargę. Nauczyciel włączył tablicę interaktywną, a na niej wyświetliło się  polecenie, które mamy wykonać. Koleś nadal patrzy, zignorowałam go, nałożyłam laboratoryjne rękawiczki i okulary. Nalałam wody do pierwszej probówki. Moim zdaniem za dużo. Miałam zamiar wylać do zlewu, ale przeszkodził mi głos czarnowłosego.

- Źle to robisz ! - Wyrwał mi probówkę z dłoni. Spojrzałam groźnie i skrzyżowałam ręce na piersi oznajmiając, że nie podoba mi się jego zachowanie, ale zignorował mój gest. Oparłam się o blat i z zaciekawieniem przyglądam jak wykonuje doświadczenie Pan doskonały ! Jego dłonie są zwinne i najlepsze jest to, że wie co robi.  - Patrz i się ucz, dziewczynko ! - Chce mnie sprowokować, ale jakoś mu się nie udaje. - tak to się robi ! - warkną i pokazał swoje dzieło.

- Wiem jak to się robi - Odezwałam się.

- Chyba nie wiesz, bogate lalunie jak ty nic nie potrafią. ! -  Moja buzia się rozdziawiła. Nachylił się do mnie - Mam racje ? - Jego oczy są cudowne i gdyby nie marszczył brwi i ogolił się nie wyglądałby na strasznego. Poczułam zapach męskich perfum, które pobudziły moje zmysły.
Przegryzłam dolną wargę zastanawiając się po kim odziedziczył urodę. Jego brew zabawnie się uniosła do góry gdy spojrzał na nią. Jego rysy twarzy rozweseliły się... Słodko wygląda gdy kryje się w kącikach ust prawdziwy uśmiech Mulata.

- Przykro mi chamie, ale nie masz racji - Ocknęłam się. Prychną lekceważąco i zabrał się za następne doświadczenie. Nie chce mnie dopuścić do żadnego. Oj z tym człowiekiem to ja kiedyś będę miała kłopoty. Lepiej trzymać się od niego z daleka !
Nauczyciel podszedł do nas, ale nie czepiał się tylko pomruczał pod nosem i odszedł.

O nie ! Nie ma tak. Wzięłam czystą probówkę, nie patrząc na chłopaka. Nie będzie mi rozkazywał drań jeden ! Spojrzałam na niego kątem oka. Uśmiecha się. 

- Jak masz na imię ? - Wlałam do mieszaniny fenoloftaleiny. Myślałam, że nie odpowie, ale po chwili usłyszałam jego zabójczy głos.

- Nie interesuj się gówniaro !!! - Warkną z niesmakiem. Nie wiem co mu zrobiłam, że się tak do mnie odzywa. Czy aż tak go denerwuje ? Najwidoczniej tak, ale nie mam zamiaru się tym przejmować.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Chemik nas na chwilę zatrzymał, ale Mulatowi się śpieszyło, więc wyszedł z klasy bez zgody nauczyciela.
Moja usta się rozdziawiły, gdy dowiedziałam się, że nie możemy zmieniać pary aż do końca roku. Ja nie wytrzymam z tym kretynem ! I co teraz będzie ? Westchnęłam głośno i wybiegłam z klasy jak pozostali. Ochroniarze wstali z krzeseł, gdy mnie zobaczyli.

Jeszcze mi brakowało Mika.
- Okłamałaś mnie ! - Wydął dolną wargę - Mówiłaś, że z koleżanką będziesz wykonywała doświadczenia !

- No, ale nie przyszła - wytłumaczyłam się. - Więc zejdź ze mnie ! - warknęłam. Jego brwi się uniosły do góry.

- Żebyś wiedziała, że zejdę ! - Ominął mnie z wściekłością i ruszył przed siebie. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zdenerwowanego Mika. To do niego nie podobne.

Spojrzałam na rozbawionych ochroniarzy, uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami ! Może Mike na pewien czas będzie się się ode mnie trzymał z daleka ! Wyszliśmy ze szkoły, a na ławce przy fontannie szkolnej siedzi Mulat z loczkowatym kolegą, który jest ubrany w ramoneskę. Ma intensywnie zielone oczy, kręcone włosy, nie zapominając, że jest dobrze zbudowany i wysoki. 

Popatrzeli na mnie oboje, ale nie mogli do końca bo chmara studentów szła do szkoły lub wychodziła z niej.


Zielonooki wstał, a po nim Mulat i ominęli grupkę dziewczyn, które obgadywały ich. Motorzysta uśmiechną się do lasek. Ma zęby proste i białe jak śnieg ! Podeszłam do innej grupki dziewczyn, jednocześnie obserwując chłopaków. Są na parkingu i wsiadają na wypasione czarne motory. Z piskiem opon ruszyli, a dźwięk, który wydobywa się z motorów jest także groźny. To była pierwsza lekcja tego dnia. Dlaczego Mulat na nią przyszedł, a z innych się zerwał  ? Ehhh...

******************************************************************************
Jest rozdział następny !!! Co o nim myślicie ? I naprawdę byłabym wdzięczna za komentarze ;)


środa, 21 maja 2014

Rozdział 3

Ana :
Dwa dni później :
Niedziela :

Zdjęłam z głowy okulary przeciwsłoneczne i włożyłam do torebki. Wybrałam się na zakupy.


Odwróciłam głowę i spojrzałam na ochroniarza niemowę.


- Może się rozerwiemy i pojedziemy gdzieś ? - uśmiechnęłam się do jednego, a potem do drugiego.

- Nie możemy - powiedział jeden z nich.  - Pan Collins mówił żeby z Panienką być w domu przed czwartą. - Podniosłam brew pytająco i spojrzałam na zegarek. Jest za dziesięć trzecia.

Popatrzyłam na nich.

- Co wy się tak słuchacie mojego ojca ? - Skrzyżowałam ręce na piersi i spiorunowałam wzrokiem. - Przecież nic się nie stanie jeśli będziemy o ósmej w domu...

- Wykonujemy swoją pracę - Przedrzeźniam ich. Popatrzeli na mnie nieswojo.

- A nie możemy wstąpić do kina ? - Pokręcili głową.

- Pan Collins mówił...- przeszkodziłam dla niego.

- Wiem co mówił. Idziemy do kina i bez dyskusji - Użyłam groźniejszego tonu.

Złapali mnie za łokcie prowadząc do samochodu. Przyznam szczerze, nie spodziewałam się tego !

- Co Panowie robią ? - zaczęłam się wyrywać. - Proszę mnie puścić ! Sama pójdę - Puścili mnie szybko.

Niektórzy przechodni przyglądali się nam. Zawstydziłam się.

Od teraz nie lubię moich ochroniarzy. Pójdę do ojca i na nich naskarżę ! Popatrzyłam na nich krzywo i ruszyłam w stronę samochodu, który stał przy krawężniku przy butiku. Nie zdążyłam nawet złapać klamki drzwi, a ochroniarz wybiegł przede mnie i je otworzył.

- Umiem otwierać drzwi ! - Wywróciłam oczami i wsiadłam do limuzyny. Odsunęłam okienko - Zadzwońcie do mojego ojca - rozkazałam

Posłuchali mnie i po chwili połączyli do niego. Po dziesięciu sekundach odebrał.

- Co znowu narozrabiała moja córka ? - warkną ojciec. Ups, nie spodziewałam się takiego tonu.

- Tu Ana - powiedziałam - Nic nie narozrabiałam - Upewniłam go - No więc chcę jechać do kina, ale Pan Philipsom i Reed mówili, że mam być o czwartej w domu czemu tak wcześnie ? - zapytałam się. Ojciec westchną do słuchawki.

- Daj mi Philipsa. - powiedział. Ochroniarz wziął telefon i wyszedł z limuzyny. Po pięciu minutach dołączył do nas.

- Panienka do którego chce kina ? - Uśmiechnęłam się.

Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.

Weszliśmy do dużej sali i zajęliśmy miejsca. Po mojej prawej stronie usiadł Philipsom, a po lewej Reed. Kupili mi pop cole i popcorn. Po dwóch godzinach film się skończył.

Znaleźliśmy się po chwili na dworze. Niebo zrobiło się pomarańczowe. Zachód słońca. Podbiegłam pod róg sklepu wyjęłam aparat fotograficzny i pstryknęłam kilka zdjęć. Zawsze przy sobie mam aparat. Uwielbiam fotografować przyrodę i ludzi. Ochroniarze stali obok mnie i przyglądali się zachodzącemu słońcu,  po chwili Reed szepnął coś do ucha Philipsom' a. Zostawił nas.

Za rogu wyjechały trzy czarne, wypasione motory. Właściciele byli zbudowani, umięśnieni i ubrani w ramoneski. Zatrzymali się z piskiem opon i zaczęli palić gumy. Na ulicy zrobił się korek. Ludzie w samochodach trąbili i wrzeszczeli. Nie wiedziałam o co chodzi motorzystom.

- Idziemy ? - zapytałam się. Popisy motocyklistów na mnie nie działałają. Kiwnął głową i skręciłam za róg sklepu.
Ktoś na mnie wpadł, uderzyłam czołem w twardą klatę. Spojrzałam na wysokiego chłopaka i pomasowałam czoło. Ktoś szarpnął moją rękę i wyrwał torebkę. Odwróciłam się od nieznajomego i spojrzałam na uciekającego złodzieja. Ochroniarz gwałtownie złapał za łokcie i przyciągnęła do siebie.

Chłopak, który stał obok mnie ruszył biegiem za złodziejem. Moja buzia była rozdziawiona ze zdziwienia.
Wszystko działo się tak szybko. Nie nadążałam.

Motocykliści, którzy palą gumy, trąbienie samochodów, złodziej i dziwny chłopak ! Jedne wielkie gówno.
Mój ochroniarz szybko zaciągnął mnie do limuzyny. Wepchnął mnie do środka, a gdy mieli już odjeżdżać ktoś zapukał do drzwi. Zobaczyłam za przyciemnianymi szybami przedziwnego chłopaka, który ścigał złodzieja. O kurcze ! Ma moją torebkę. Ciekawe jak dogonił tego złodzieja.Reed wyszedł i wziął moją własność. Wsiadł do środka i nawet nie podziękował. Mieli już ruszać, ale wrzasnęłam.

- Stójcie ! - Chciałam otworzyć drzwi, ale były zablokowane. Westchnęłam głośno. - Dlaczego nie mogę otworzyć drzwi ? - nie odpowiedzieli - Chcę mu tylko podziękować ! - mam już ich po dziurki w nosie.

Po chwili byłam już na dworze, a wysoki mężczyzna przechodził przez pasy. Wrzasnęłam do niego by się zatrzymał. Staną gwałtownie i się odwrócił w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego i machnęłam ręką by podszedł.
Motory jak przyjechały tak i znikły

Przystaną obok mnie i się uśmiechną.

- Przepraszam za nich - spojrzałam na niemowy - Chcę ci podziękować, że odzyskałeś torebkę.

- Nie ma sprawy - Jego głos był naprawdę miły. Było tylko jedno ale. Nie wyglądał na miłego. Przeraziły mnie jego oczy, zarost dodawał męskości i drapieżności. Pod beżową kurtką igrały mięśnie.

- Mo..moż...może - nie mogłam się wysłowić. Jego wzrok jest groźny i intensywny. Moje policzki same się zarumieniły. Nie umiem tego kontrolować.  Niebieskie oczy, także w pewien sposób mroziły od środka, aż po pewnym czasie dostałam gęsiej skórki. Zaciągnęłam się mocno powietrzem - Może pójdziemy na kawę ? - Powiedziałam jednym tchem. On wzruszył ramionami. - Ja stawiam - dodałam - To w ramach podziękowania
Przez chwilę się zastanawiał.

- Dla takiej ślicznotki nie odmówię - szepną i spojrzał na ochroniarzy. Uf, myślałam, że odmówi.

- Przykro mi, ale Pan Collins... - Przyłożyłam dłonie do uszu. Ile można razy to powtarzać ? Znam to już na pamięć.

- Nie interesuje mnie co kazał ojciec ! - warknęłam - Idę na kawę z Panem ? - spojrzałam na niego.

- Louisem - Kiwnęłam głową

- Tu nie daleko - Pokazałam palcem - Jest kafejka.

Ruszyliśmy w tamtą stronę, a ochroniarze za nami.
Zamówiliśmy kawę i usiedliśmy do stolika.

- No więc - Odezwał się Louis - Twoi koledzy cięgle za tobą chodzą ? - Kiwnęłam głową - Bo trochę czuję się niezręcznie jak nas podsłuchują. - Otworzyłam buzię, ale nie odezwałam się do niego lecz do ochroniarzy aby dali nam chwilkę prywatności. Posłuchali się i odeszli parę metrów dalej.

- Od razu lepiej co nie ? - zapytał. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a zadał drugie pytanie - Może przedstawiła byś się ?

- Oj nie przedstawiłam się ? - pokręcił głową. Zarumieniłam się z tego powodu.- Przepraszam. Ana Collins - I wystawiłam rękę, ale on nie podał mi swojej. Moje policzki zrobiły się szkarłatne. Nie wiedziałam gdzie podziać wzrok.

Zapadła krepująca cisza a gdy wypiliśmy  kawę ochroniarz podszedł do nas. Musieliśmy już jechać. Louis poprosił mnie o numer telefonu. Bez żadnych protestów dałam. Pożegnałam się z nim.
I znikł...

******************************************************************************
No i jest rozdział 3 :D A i byłabym wdzięczna za komentarze ;) A i co myślicie o tym rozdziale ? :P



sobota, 17 maja 2014

Rozdział 2

Ana :
Miesiąc później 
Piątek : 

Dzisiaj 1 września. Nie pamiętam nawet kiedy minęły dwa miesiące wakacji. Teraz znowu się zacznie szkoła, nauka. Wyciągnęłam się, wstałam i nałożyłam kapcie. Weszłam do łazienki, rozebrałam się i po chwili byłam pod prysznicem.

Gdy się odświeżyłam i wytarłam weszłam do garderoby. Otworzyłam szafę. Ciekawe gdzie sprzątaczka włożyła moją nowo zakupioną sukienkę. Westchnęłam głośno i zrezygnowałam z szukania. Rozejrzałam się po korytarzu i wrzasnęłam głośno.

- Wiecie gdzie jest moja czarna sukienka ? - Za rogu wybiegła sprzątaczka - Proszę się nie śpieszyć - uśmiechnęłam się - A i dzień dobry - przywitałam się

- Ooo dzień dobry dzień dobry jak się spało ? - weszła do mojego pokoju, a potem do garderoby.

- A dobrze. Dziękuje - Znalazła moją sukienkę. Pościeliła moje łóżko, odwiesiła firanki i zrobiła parę innych czynności.

- Co Ci zrobić do jedzenia ? -  zapytała się biorąc mokre ręczniki z łazienki.

- Naleśniki - Uśmiechnęłam się i mlasnęłam językiem z niezadowoleniem - Ile mam razy powtarzać, że nie lubię jak ktoś mi sprząta w pokoju. - Powiedziałam po raz setny.

- A ile razy mam ci powtarzać, że gdybym ci tu nie sprzątała to twój pokój wyglądał by jak chlew?
- Wykrzywiłam się pokazując do niej języka. - Za dwadzieścia ósma w jadalni. -  i wyszła.

Otworzyłam na rozcież drzwi balkonowe. Firanki odsunęłam na boki, a wiatr zaczął je rozwiewać do środka sypialni.

Zdjęłam szlafrok, nałożyłam bieliznę, pończochy, czarną sukienkę i obcasy. Podeszłam do lusterka, otworzyłam szafę i poszukałam kosmetyków. Pomalowałam się delikatnie i posmarowałam usta błyszczykiem. Rozpuściłam długie podkręcone włosy i popsikałam się ulubionymi perfumami.

Po drodze do wyjścia z pokoju złapałam za  pierwszą lepszą  torebkę i telefon dotykowy. Weszłam do windy z ochroniarzami. Zdjęłam z nóg czarne obcasy, wybiegłam z windy i wbiegłam do jadalni. Kucharz niósł jedzenie dla mnie i dla brata. David już siedział wystrojony w garniturze przy dużym stole z muzyką na ful. Zobaczył mnie i się uśmiechną. Od tamtej pory gdy w domu pojawił się porywacz David jest dla mnie milszy.

Zjedliśmy śniadanie, pożegnaliśmy się z mamą i wyszliśmy na dwór. David spojrzał na opiekunów, a potem przeniósł swój wzrok na mnie. 

- Jedziemy naszym samochodem - Oni kiwnęli głową - Bez was - dokończył. - Przyłożyłam dłoń do ust by się nie roześmiać.

- Ale nie możecie sami jechać Pan Collins... - Dawid mu przeszkodził.

- Też jestem Collins ! - warknął do nich - I umiem upilnować siostrę ! Wsiadaj -  powiedział do mnie.Wsiadałam do seledynowo-czarnego samochodu i zapięłam się pasami.


Nie dziwię się, że brat tak zareagował a nie inaczej. Jesteśmy bez przerwy pod czyjąś obserwacją i to z czasem staje się strasznie denerwujące.

Brat szybko wskoczył do środka samochodu i z piskiem opon ruszył z pod garażu. Jadąc w stronę bramy zobaczyliśmy ojca z swoimi pracownikami. Ominęliśmy go bardzo szybko i roześmialiśmy się z jego zdziwionej miny.

- Upssss - odezwał się - Nie tym razem.

Otworzyli nam bramę i wyjechaliśmy z wielkiej posiadłości Cullenów.



Pod szkołą byliśmy piętnaście minut później. Zaparkowaliśmy na parkingu szkolnym i wyszliśmy z samochodu. Ruszyliśmy w stronę szkoły i gdy weszliśmy do środka Davida otoczyły dziewczyny, a mnie odepchnęły na bok. Westchnęłam głośno i wzruszyłam ramionami, a co mi tam. Wyszłam ze szkoły witając się z znajomymi. Usiedliśmy na ławce w parku szkolnym obok parkingu. Moi koledzy stali za nami, a ja siedzę dziewczynami na ławce.

W rozmowie przeszkodził nam donośny burkot motoru. Wszyscy zwrócili wzrok w stronę wypasionego motoru i właściciela. Ubrany w czarne skiny i czarną ze skóry kurtkę. Twarzy nie widziałam gdyż jest schowana za kaskiem.
- Kto to ? - zapytałam się i poprawiłam sukienkę która się podwinęła.

- Nie wiem - powiedziała Kate - Ale trzeba to sprawdzić. - Wybuchnęłyśmy śmiechem, a chłopaki nie rozmawiali o tajemniczym mężczyźnie lecz o motorze.

Zdjął kask, ale nie mogłam zobaczyć jego twarzy, gdyż schował ją ale tym razem za kapturem. Ruszył w stronę szkoły.

- Dziewczyny może chodźmy do szkoły - wstała Days patrząc na przystojnego chłopaka idącego po schodach. Pchnęłam ją lekko do przodu i ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem.

Weszłyśmy do budy, a tajemniczy mężczyzna stoi przy gabinecie dyrektorki i czeka. Idąc koło niego podniósł głowę do góry. Nie miał już kaptura na głowie, więc teraz mogłam dla niego się przyjrzeć  Szczęka opadła mi do samej ziemię, a oczy wybałuszyły. Jest taki przystojny.


Czekoladowe oczy, czarne brwi, rzęsy, usta jak marzenie, lekki zarost, a włosy jak węgiel. Wysoki i umięśniony.
Spojrzał na mnie groźnie. O zgrozo ! Nie patrzał na dziewczyny obok tylko na mnie. Zrył wzrokiem moją sylwetkę. Zarumieniłam się z tego powodu.
Ktoś mnie złapał od tyłu za talie i gwałtownie odwrócił. Spojrzałam na mojego brata, który był naprawdę wściekły.

- Co ty kurwa wyprawiasz ? - warknął do mnie. - Mieliśmy się trzymać razem ! - złapał mnie za łokieć - Tyle się ciebie naszukałem...

- Gdzie ty mnie prowadzisz ? - wyrwałam się dla niego. Niektórzy nam się przyglądali, a w nich groźny Mulat.

- Ojciec przysłał tu pierdolonych ochroniarzy - szepnął mi do ucha. Podniosłam brew pytająco. O cholera tylko brakowało nam ochroniarzy w szkole. - Spadamy stąd - Kiwnęłam głową - Tylko ciekawe gdzie ?

- Chodźmy na orlik tam wścibimy się między ludzi.

Trzymaliśmy się obok siebie i obserwowaliśmy. Ochroniarze nas szukali po orliku. Po dziesięciu minutach myśleliśmy, że odpuścili, ale gdy poczułam na łokciu czyjąś dłoń odwróciłam się i zobaczyłam jednego z nich.

Spojrzałam na brata, który był tak samo wściekły jak ja. Kurwa !
Uczniowie przyglądali się nam i szeptali sobie od ucha do ucha. Gdy się skończyło przemówienie dyrektorki uczniowie zaczęli przepychać się do swoich klas. W sali musiałam siedzieć z ochroniarzem. Wychowawczyni na początku nie chciała go wpuścić do klasy, ale gdy pogadał z nią na osobności zgodziła się. Głupia !
Wyszliśmy z szkoły i poczekaliśmy  na Davida. Wyszedł, a za nim ochroniarz, który dreptał za nim jak wytresowany piesek. Nie był zadowolony.

Dołączył do mnie i wysapał się po raz kolejny do tymczasowych opiekunów.

Idąc do samochodu Davida zobaczyłam motorzystę. Był oparty o motor. W ręku trzymał papierosa i patrzał na mnie intensywnie zaciągając się . Ale gdy zorientował się, że przyglądam mu się nałożył kask, wsiadł na motor i ruszył z piskiem opon. Pokręciłam głową  z niedowierzaniem i wsiadłam do samochodu. David dogadał się z ochroniarzami i po chwili dołączył do mnie. Wyjechaliśmy z parkingu, a za nami czarny samochód ochrony. Po dwudziestu minutach byliśmy pod domem. Ojciec z matką już na nas czekali. Spojrzałam na brata i westchnęliśmy jednocześnie.

********************************************************************************

I jest 2 rozdział. Co o nim myślicie ? :D