sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 7

Osiem komentarzy=nowy rozdział 

Ana :
Trzy dni później : 
Czwartek :  

      Dzisiaj wolne, nie idę do szkoły, z tego zaś powodu mam zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku. Kogo to numer telefonu? Przeszukałam wszystkie książki adresowe, ale nie mogę znaleźć podobnego kontaktu. Dziwne, że właściciel skontaktował się, pisząc czy mam ochotę na spotkanie. Przegryzłam wargę zastanawiając się kto to, postanowiłam odpisać i zapytać się z kim mam przyjemność. Wiadomość nie przychodzi, westchnęłam z rezygnacją i wyszłam z pokoju kierując się do brata. 

- Proszę tam nie wchodzić - Ochroniarz ostrzegł mnie gdy podeszłam pod drzwi Davida. Niby czemu? - wykrzywiłam się - Mówił żeby nikogo nie wpuszczać do pokoju.. 

- Ale jestem jego siostrą, więc? - Uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam za klamkę bez pukania do drzwi. Gdy się odwróciłam do łóżka, szczęka opadła mi do samej ziemi. Przetarłam oczy piąstkami by sprawdzić czy dobrze widzę. O kurwa! 

Mój brat z jakąś dziewczyna w łóżku! Ona siedzi na nim okrakiem bez bluzki, spodni i stanika. Jest tylko w stringach, zamknęłam oczy, gdyż ukazały się pośladki dziewczyny. Dotyka ją po zaokrąglonych piersiach jednocześnie całując usta. Zobaczyła mnie i raptownie zeszła z Davida przykrywając kołdrą swoje nagie ciało a na policzkach zakwitł krwisty rumieniec. 

- Co ty tu robisz? - Ryknął na mnie brat - Wypieprzaj mi stąd! - Zakryłam dłonią usta by się nie roześmiać. - Z czego się śmiejesz? - pokręcił głową - Powiedziałem coś, głucha jesteś? - pokazał mi wskazującym palcem drzwi i przeprosił dziewczynę za moje niegrzeczne zachowanie. - Na co czekasz? Wypieprzaj stąd! - Złapał mnie mocno za łokieć, otworzył drzwi i wywalił na zbity pysk. - Poczekaj kochanie - powiedział spokojnie do dziewczyny z którą przed chwilą gruchał w łóżku. Odwrócił się w nasza stronę, czyli do mnie i czwórki ochroniarzy - Mówiłem wam żeby nikt do pokoju nie wchodził, czy to aż tak trudne?! - zwrócił się do swoich opiekunów - To cię aż tak śmieszy? - Wrzasnął popychając na ścianę, ale nie wyrządził szczególnej krzywdy. Jest wkurzony i to bardzo..

- Proszę się uspokoić - Ochroniarze złapali go za łokcie, ale wyrwał się biorąc głęboki wdech.

- Jeszcze raz wejdziesz do mojego pokoju bez pukania, a inaczej pogadamy! - Ostrzegł mnie. Chciałam go przeprosić, ale nie zdążyłam się nawet odezwać gdy usłyszałam głośny trzask drzwi. Co go ugryzło? Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Wzruszyłam ramionami lekceważąco i ruszyłam w stronę pokoju z dwójką opiekunów, a gdy miałam zamiar wejść do pokoju usłyszałam zgrzyt drzwi gdzie ukazała się niska blondynka, która zdążyła się ubrać i doprowadzić do porządku, na sto procent lepiej gdy jest ubrana. Dziewczyna nie słucha błagań brata, zaś ignoruje go, prychnęłam z rozbawienia. Podbiegłam do balustrady i skierowałam wzrok w dół schodów. David wykrzyczał moje imię z nutką goryczy. Drze się, a tyle gości w domu. Kretyn jeden! Zobaczył mnie i ruszył biegiem po krętych schodach. Wiem, że chce mnie dorwać, po drodze do sypiali pobiłam dużą rzeźbę porcelanową, zamknęłam drewniane drzwi przed nosem brata łapiąc za kluczyk i przekręcając w prawą stronę.

- Słyszysz mnie?! - wrzasnął waląc pięścią w drewno - Tylko spróbuj się do mnie odezwać albo do mnie przyjść, pożałujesz! - Odszedł. Czyżby to była groźba? O kurde to aż tak mu zależało na tej dziewczynie, czy jest aż tak nie normalny przyprowadzając dziewczyny do domu zamiast spotkać się poza chałupą, ma szczęście, że rodzice nie wiedzą co najlepszego wyprawia, gdyby się dowiedzieli to z pewnością nie było by przebacz. Zastanawia mnie, dlaczego nie zamkną drzwi na klucz, czyżby mu się śpieszyło i zapomniał, a może był pod świadomością, sądząc że ochroniarze nie spieprzą tym razem tak prostego zadania?
Tak, mój brat jest nie normalny, może jest synem znanego po całym kraju biznesmena, ale to nie zmienia faktu, że może robić wszystko i zachowywać się jak skończony kretyn, wstyd przynosi dla rodziny, dla mnie w pewnym sensie też, gdybym mogła to na pierwszej lepszej okazji naskarżyłabym dla ojca i matki co wyczynia David, ale wtedy moje życie u niego by było skończone.

Usiadłam na fotelu i włączyłam muzykę. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni. Nareszcie doczekałam się wiadomości, która przyszła piętnaście minut temu. Uśmiechnęłam się - To Louis. Chce się ze mną spotkać, ale czemu tak późno do mnie napisał? Myślałam, że już dawno o mnie zapomniał


Rozmowa toczy się tak :
  • Lou : Z tej strony Louis (LT)... Tak, ten co gonił złodzieja, pamiętasz? Spotkamy się?
  • Ja : O cześć, no jasne że pamiętam ! xd No z wielką przyjemnością, to kiedy?
  • Lou : Za godzinę będę u ciebie //\\
  • Ja : No dobra, chyba wiesz gdzie mieszkam?
  • Lou : No jasne że wiem!


Rzuciłam telefon na łóżko i wbiegłam do łazienki. Umyłam się w szybkim tępię, wysuszyła włosy, które związałam w niedbały koczek, wyleciałam stamtąd jak torpeda i znalazłam się w garderobie przy dużej szafie ubrań, które zostały wykonane przez moją krawcową. Jest bardzo młoda, ale bardzo kreatywna oraz pomysłowa, sama dobiera buty do zaprojektowanych ciuszków. Wskoczyłam w materiał. Podeszłam do lusterka biorąc do ręki puder oraz podkład dobrze wsmarowując w twarz,  przejechałam kilkakrotnie szczoteczką tuszu po rzęsach, robiąc kreski na górnej powiece eyelinerem, które wyszły nie nagannie i przejechałam po ustach czerwoną pomadką. Rozsmarowałam ocierając dolną i górną wargę między sobą i wydając przy tym głośne mlaśnięcie. Rozczesałam po kołtunione włosy z których dosłownie po chwili zrobiła się szopa. Jęknęłam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią, z tego zaś powodu złapałam się za głowę wplątując palce między włosy. Louis lada chwila tu będzie. Przeczesałam długie pasma włosów szczotką, okiełznałam je i po chwili pojawił się koński ogon.

Za wibrował telefon w kieszeni informujący o tym, że przyszła wiadomość - od Lou, zaraz będzie pod domem, ale musi się uporać z strażnikami, którzy stoją pod bramą. Z tego zaś powodu wybiegłam z pokoju omijając szerokim łukiem ochroniarzy.

W gabinecie, jadalni, korytarzu i innych pomieszczeniach nie ma ojca, postanowiłam poszukać na dworze. Zobaczyłam tatę rozłożonego na leżaku, podeszłam do niego i usiałam na sąsiadującym łóżku.

- Co tam córciu? - Zastanawia mnie od kiedy on robi sobie przerwę w pracy. Położył gazetę na białym stoliku i napił się whisky.

- Co ty robisz, dlaczego nie jesteś w pracy? - Czarna gęsta brew zabawnie uniosła się do góry.

- Chyba należy mi się chwila relaksu i odpoczynku - jest spokojny jak nigdy dotąd - ale sądzę że przyszłaś tu z innych powodów, mam racje? - Skrzyżował nogi w kostkach bacznie mi się przyglądając, zarumieniłam się i złapałam koniuszki włosów wkładając sobie do ust. - Przestań, to jest nie kulturalne! - wywróciłam oczami.

- Dobra mam sprawę - Mam zamiar przejść do rzeczy, przecież Louis czeka pod bramą, musi mieć problemy z ochroniarzami, długo się nie pojawia. - Bo wiesz kolega ma do mnie przyjechać - zarumieniłam się pod intensywnym wzrokiem Pana Collinsa - On właśnie ścigał tego złodzieja - dodałam przegryzając dolną wargę - No ale jest jeden problem - powiedziałam - ochroniarze go nie chcą wpuścić - wzruszyłam ramionami robić minę smutnego kotka.

- Mówiłem im, że jak będą jakieś problemy to mają mnie zawiadomić - wstał szybko nakładając japonki.  Muszę go poznać - Zaraz to załatwię, nie martw się - położył swoje ręce na moich ramionach - jaką mam śliczną córkę - Przytulił mnie bardzo mocno do siebie, a oczy wyskoczyły z orbit z zaskoczenia. Od dawna mnie tak nie przytulał. Przywarłam do ojca bardzo szybko, a łza spłynęła mi po policzku, szybko ją starłam piąstką, nie chce by ojciec wiedział że płaczę z takiego powodu.

Oderwałam się od ojca i spiorunował miłym wzrokiem moją zaczerwienioną twarz.

- Masz podkrążone oczy - pogłaskał mnie po policzku. Pokręciłam głową przecząco. - Przepraszam - przytulił mnie i odszedł zostawiając przy ganku oniemiałą.

Nie sądzę by się zmienił - może dzisiaj jest w niezłym humorze, ale to nie znaczy, że się zmienił, nadal jest zimnym draniem, myślącym tylko o pracy, całymi dniami go nie ma w domu - do teraz - coraz częściej się w nim pojawia, ale z biegiem czasu zmienić się to.
Nie zauważyłam kiedy pod mój dom podjechał granatowy samochód, podbiegłam w tamtą stronę, ale ze strony kierowcy nie wyszedł Louis tylko mężczyzna z buszem na głowie. Mój dobry kolega także znalazł się na zewnątrz. Podbiegłam do nich zarumieniona.

- Część - odezwałam się mówiąc do obydwu

- Cześć - powiedział Louis przybijając pięścią żółwika, a lokowany przyjaciel machnął prawą dłonią w przywitaniu. Ma strasznie intensywne zielone oczy, usta jak marzenie, gdyby nie idealne ułożenie włosów oraz brwi, które prawie stykają się ze sobą, nie wyglądał by na tak groźnego. Dlaczego jest taki zły? Przymrużyłam oczy bacznie mu się przyglądając, spojrzał na mnie piorunując wzrokiem. Kto pierwszy spuści wzrok ja czy on? Moje policzki za każdą sekundą robiły się coraz czerwieńsze, na początku był to mały rumieniec, a teraz czuję gorąco na całym ciele, zaraz zostanie ze mnie skwarka, smarze się. Spuściłam wzrok i kątem oka zauważyłam że usta zielonookiego drgają. Czemu się tak szybko czerwienie, kiedyś nie miałam z tym problemu..

- To może wejdziemy do domu? - zapytałam się podchodząc bliżej Louisa - Tata chcę cię poznać - powiedziałam - Chyba zrobiłeś na nim dobre wrażenie - podniosłam głowę dumnie. Rozmawiam z nim jakby niby nic, to nasz drugie spotkanie i czuję się tak jakbym Lu znała od zawsze.

Chłopaki spojrzeli na siebie, ale nic nie wyczytałam z ich twarzy. Dopiero teraz przypomniałam sobie o ochroniarzach którzy trzymają się ode mnie z daleka, ale nadal bacznie obserwują. Wpuściłam ich do środka przez główne drzwi domu. Patrzeli na każdą rzecz która ich zainteresowała, ale nie było zachwytu ni zaskoczeni, nic. Czy oni kiedykolwiek pokazują co odczuwają, czy zawsze mają tak skamieniałą twarz? Z salonu wybiegła sprzątaczka, która kieruje się w naszą stronę.

- Pan Collins jest w salonie - powiedziała ledwo łapiąc oddech, dotknęłam jej policzka. Ma pięćdziesiąt lat.

- Odpocznij Grece... należy ci się chwilka odpoczynku - pokręciła głową - Na prawdę, rozkazuje ci - uśmiechnęłam się i ominęłam. Moi goście ruszyli za mną do salonu, gdzie ojciec i matka siedzą na kanapie jedząc lody. Gdy nas zobaczyli, tata wstał i przywitał się.

- Proszę usiąść - powiedziała mama - Może coś do picia? - zapytała się, ale z grzecznością odmówili, a zaś ja nabrałam ochoty i po chwili kucharka przyniosła mi lody.

Jedząc słuchałam rozmowy, którą prowadziła czwórka dojrzałych ludzi. Louis jest interesujący, można z nim pogadać, wyluzował się i pokazał jaki naprawdę jest, zaś Styles - tak ma na nazwisko kolega Lu, woli rozmawiać z bardziej dojrzałymi ludźmi, gdyż moje towarzystwo mu najwidoczniej nie odpowiada - nie lubi mnie - słychać i widać ślepym okiem. Rozmowa ciągnie się i ciągnie, nawet nie wiem ile czasu upłynęło od ich przyjazdu. Spojrzałam na zegarek, a oczy rozszerzyły ze zdziwienia, aż cztery godziny, nie możliwe!

- Nie wiem jak ci się mogę odwdzięczyć? - zapytał się ojciec i  Louis odwrócił głowę od mojej twarzy patrząc na Collinsa.

- Pan już mi podziękował, tyle wystarczy. - Jeszcze nie wiem, że mój ojciec potrafi być strasznie uparty. Po dziesięciu minutach poddał się i po raz setny na mnie spojrzał. Zapadła krępująca cisza, ale przerwał ją mówiąc - No dobrze, ale chce o tym porozmawiać na osobności - Tata wzruszył ramionami i wstał odstawiając na stolik szklankę zimnej wody. Styles i Tomlinsnon ruszyli za ojcem do gabinetu, zastawiając mnie i mamę w salonie.

Ponad  godzinę siedzą w gabinecie, a ciekawość zżera moje wnętrze. Wcześniej przesiadłam się na kanapę obok mamy i rozmawiając czekamy na trójkę ogromnych facetów. Wyszli po piętnastu minutach, tata też jest zadowolony, może się podzielą z jakich to powodów szczerzą ząbki.


- Będziemy się pomału zbierać - Mrugną do mnie Tomlinson, a ja zaś wywróciłam oczami. - To zjawimy się o piątej jak uzgodniliśmy proszę Pana- odezwał się do ojca, kiwnął głową. O siedemnastej?

- To odprowadzę was - złapałam okulary przeciwsłoneczne, które odłożyłam na stoliku. Pożegnali się - ojciec polubił Lou i Stylesa.

Wyszliśmy z salonu, a potem z domu. Zeszliśmy po krętych schodach omijając pracowników oraz gości którzy najprawdopodobniej idą pozwiedzać teren willi.

- No dobra bez owijania w bawełnę - odezwałam się - Co robiliście tak długo? - skrzyżowałam ręce na piersi bacznie im się przyglądając - I coś wspominałeś, że przyjeżdżacie jutro - Przegryzłam wargę - Więc powiesz mi co jest grane? - domagałam się szybkiej odpowiedzi.

- Dowiesz się w swoim czasie - Styles odezwał się - pakuj się do samochodu - warknął do Louisa. A co mu?

- Harry ma racje - przyznał - Dowiesz się w swoim czasie - Przybiliśmy żółwika i wskoczył do samochodu. Zatrąbili na pożegnanie i odjechali.

Wpadłam do domu i złapałam ojca po drodze wypytując się o to samo co chłopaków, ale także nic nie chciał powiedzieć mówiąc, że dowiem się w swoim czasie i pozbył się kiwnięciem głowy, gdy ktoś zadzwonił. Z nadętą miną weszłam z ochroniarzami do windy, po chwili byłam na ostatnim piętrze, czyli na trzecim. Ominęłam pokój brata, oczywiście musiał wyjść, przygląda się mi z odrazą, chcę go przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie, ale podniósł rękę, więc mam milczeć i się do niego nie odzywać? Ominął mnie szybko. Weszłam do sypialni, w której mam zamiar pozostać do końca dnia.

Następny dzień :

Budzik, który stoi na szafce po raz kolejny zadzwonił. Przeciągnęłam się, głośno ziewając. Zrzuciłam z siebie grubą kołdrę, gdyż w pokoju panuje gorzałka. Zdjęłam koszulę nocną kierując do łazienki w samej bieliźnie. Weszłam pod prysznic i zmyłam pot. Wytarłam się, wyszukałam ubrania, które nałożyłam.Podeszłam do lusterka i zrobiłam lekki makijaż. Włosy, które są w lepszym stanie niż wczoraj, zaplotłam w porządnego mocnego warkocza. Nałożyłam japonki i walnęłam się na łóżku, które wcześniej zaścieliłam. Jest wiadomość od Lou. - przyszła o piątej, a dochodzi siódma, a za dwie godziny muszę być w szkole. On przed moim pokojem? Wyskoczyłam z łoża i otworzyłam z zamachem drzwi. Co oni do cholery robią o tej godzinie? Uśmiechnęłam się i złapałam obydwu za łokcie gwałtownie wciągając do środka pokoju, w którym panuje burdel lecz szybko zapomniałam o tym.

- Co wy tu robicie, gdzie jest Reed i Philipsom? - wrzasnęłam zaskoczona.

- Od dzisiaj my jesteśmy twoimi ochroniarzami - Moje usta ułożyły się w wielkie O. - Zadowolona?- Rzuciłam się na niego przytulając mocno do siebie.

- Czy ja śnie? - pisnęłam. Wiem, mogą mnie uznać za wariatkę. Louis wybuchnął śmiechem patrząc na zielonookiego.

- Wiedziałem że się uda - Wzruszył ramionami. Chrząknął głośno, nadal go przytulam, szybko odskoczyłam od niego, a na policzkach ujawnił się delikatny rumieniec. Przeprosiłam za moje zachowanie - Może już pójdziemy. - zaczęli się cofać do wyjścia. Pokręciłam głową i usadziłam ich na łóżku. Muszą mi wyjaśnić kilka rzeczy.

- Ale jak to możliwe, przecież od tak - pstryknęłam palcami - nie można zostać ochroniarzem, do tego potrzeba najgłębszego zaufania, należy wykonać badania - Westchnęłam głośno - No i nie zapominając o tych wszystkich papierach, które trzeba uzupełniać. To jest naprawdę wieki obowiązek, a mój ojciec jest strasznie wymagający, robicie sobie jaja czy co? - wrzasnęłam.

- Nie takim tonem! - warknął Styles, skupiłam swój wzrok na jego twarzy i poczułam lekkie parzenie na policzkach - Zamknij się i wysłuchaj przez chwilę - Przegryzłam dolną wargę na którą spojrzał, przełknął ślinę. - Hmm... źle nas zrozumiałaś, twoi wcześniejsi opiekuni dostali dwutygodniowy urlop, więc tylko przez ten czas będziemy twoimi ochroniarzami. Te sprawy papierkowe i zasady, które pokazał nam twój ojciec zostały w pełni zrealizowane.

- Zobaczysz, to będą twoje najlepsze dwa tygodnie, które nie zapomnisz do końca życia - Uśmiechnęłam się, więc mam rozumieć, że mamy się bawić, odwalać i rozrabiać? - Pokażesz jaką tak naprawdę jesteś nie grzeczną dziewczynką, ojciec się o niczym nie dowie. - Ale nadal w pewnym sensie nie wiem dlaczego chcą mi pomóc, czyżby szkoda im mojej osoby? Nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać, trzeba zacząć świętować. W szafie trzymam czerwone wino, które zwinęłam z kuchni gdy kucharki miały przerwę, gdy chłopaki zobaczyli butelkę, to nawet loczek się wyszczerzył w uśmiechu, a gdy rozpieczętowaliśmy i podzieliliśmy po równo w wytwornych szklankach, wypiliśmy.  Złapałam torebkę z książkami i weszłam z chłopakami do windy. Jeden, dwa, trzy i jesteśmy na dole. Ojciec uśmiechną się do mnie i do towarzyszów idących za mną.

- David już pojechał - wrzasnęła mama z biblioteki. Wywróciłam oczami, czyżby nadal jest na mnie zły, od wczoraj go nie widzę, więc moje przypuszczenia mogą być prawdziwe. Wsiadłam do zwykłego samochodu - nie limuzyny i wyjechaliśmy z pod domu jadąc do głównej bramy gdzie kierowcą jest Harry. Jest nie cierpliwym kierowcą, szybko się denerwuje i za każdym razem musi coś skomentować, a i nie zapominając o zasadach, które koniecznie należy przestrzegać podczas prowadzenia samochodu, których Styles za żadne skarby nie przestrzega. Chociaż - przegryzłam wargę - jest zabawnie gdy się wkurza i próbuje wymijać trąbiące auta. Przy nich to ja nie będę się nudzić, jestem pewna na sto procent.

Zaparkowaliśmy na parkingu, w końcu mogę sama otwierać i zamykać drzwi, jestem zadowolona z tego powodu. Louis złapał mnie za łokieć przyciągając bardziej do siebie. Spojrzałam na niego z pod rzęs, zastanawiając się o co mu chodzi.

- Poczekaj - Odezwał się opierając o maskę auta jednocześnie odpalając papierosa, loczek także sobie na to pozwolił i wyciągną w moją stronę paczkę, pokręciłam głową rumieniąc się, nigdy nie paliłam więc spaliłabym się ze wstydu gdyby się dowiedzieli, wzruszył ramionami wkładając zaczętą paczkę do kieszeni spodni. Przegryzłam wargę, zaraz zaczynają się lekcje, a nadal nie wiem co jest grane i dlaczego tu stoimy.

Zapomniałam o boskim świecie gdy na parkingu zjawił się czarny motor. Każdy wie do kogo należy własność. Good! Zgadłaś Ana - to Zayna Malika.. Moja skóra na twarzy zaróżowiła się z niewiadomych mi powodów, wkurza mnie, że gdy zobaczę posturę Mulata, robi się gorąco jak w wrzącym czajniku. Złapałam za warkocza zakrywając nim kawałek buźki, żałuje, że splotłam je zamiast rozpuścić.

Zaskoczyło mnie gdy przystaną obok nas, zdjął kask a nogi ugięły się pode mną. Włosy z blond grzywką jak zawsze idealnie ułożone, czy on nie ma w domu golarki, jak ostatnio go widziałam to zarost był, ale z porównaniu do dzisiaj to pikuś. Przewróciłam oczami i zajęłam się dalszym ilustrowaniem Mulata. Ubiera się na czarno, dba o siebie, nie nakłada w dzień w dzień tych samych ubraniach, od razu można wywnioskować, że jego ubrania są z najwyższej półki oraz dopasowane tak by pasowały do jego postury. Więc nie jest na wszystko obojętny, chce świetnie wyglądać. Moja wewnętrzna ja, pyta się mnie czy zgłupiałam, przecież to jak każdy człowiek, to nie zależy od charakteru, od wybuchowości lub od lekceważącej postawy, więc nie oceniaj człowieka jak wgl nie znasz - wrzasnęła. Czy ja kompletnie zwariowałam, rozmawiam sama ze sobą, czy to normalne?

Moja szczęka opadła do samej ziemi gdy zauważyłam, że chłopaki przybijają męskie piąty w przywitaniu.
- Co ty tu robisz, stary?! - wrzasnął zaskoczony Styles - No ja nie wierze, chodzisz do szkoły? - Malik uśmiechnął się, stałam się dla nich niezauważalna, nadal tu kurwa stoję!

- No jak widać - warknął, nadal ten sam Malik - A wy? - zapytał się podnosząc głos, skrzyżowałam ręce na piersi piorunując wzrokiem Mulata, po co do cholery dołączył do nas, musiał wyczuć moją zmianę nastroju bo w końcu spojrzał na mnie.

- Dowiesz się w swoim czasie - powiedział Lou przyciągając mnie do siebie, na co Malik mocno zacisnął szczękę i pięści. Tomlinson puścił moją talię oparł się o drzwi samochodu zapalając kolejnego fajka. Malik nadal buzuje z wściekłości. Nawet ciało zaczyna drżeć 

- Zayn - szepnęłam, spojrzał na mnie, a jego tęczówki pociemniały - Dobrze się czujesz? - czyżby na coś chorował, a może ma od czasu do czasu jakieś napady złości czy coś w tym stylu, ale gdzież, w ostatnim czasie za często mu się to zdarza. Moje pytanie potraktował lekceważąco. Prychnęłam, a dzwonek zadzwonił dla mojego - dla naszego szczęścia na co obróciłam się tyłem do chłopaków oznajmiając, że idę do szkoły, chłopaki nie ruszyli się z miejsca zaś obserwowali moją sylwetkę aż nie znikłam z horyzontu, a gdy znalazłam się na korytarzu, szybko podbiegłam do okna gdzie jest niezły widok na parking. Chłopaki stoją i rozmawiają, ale Louis musiał coś nieodpowiedniego powiedzieć bo Malik złapał za jego ubrania podnosząc do góry, zakryłam ręką usta, które ze zdziwienia przybrały literę O. Chłopaki patrzeli sobie w oczy aż w końcu Styles szybko zareagował, złapał za łokieć Mulata i powiedział coś do Zayna, przeklną pod nosem odpychając od siebie Louisa, który walną plecami o samochód. Czy to przeze mnie Mulat tak zareagował, szczerze w to wątpię, przecież on mnie nienawidzi.

*<*>*<*>*<**<*>*<*>*<**<*>*<*>*<**<*>*<*>*<**<*>*<*>*<*


Co powiecie o tym rozdziale? 
Przepraszam z góry za wszystkie błędy, które popełniam ;) 
I jak napisałam nad rozdziałem osiem komentarzy=nowy rozdział.
Fajnie by było też gdybyście dodawali się do obserwujących.
A i nie martwicie się, postać Zayna Malika z czasem będzie pojawiła się coraz częściej xd 
Miłego czytania Wam życzę  :* 

4 komentarze:

  1. Wrrrr... SUPER! Rozdział długi, i dobrze ;) Jestem ciekawa co stanie się dalej.
    ***
    Jedna dziewczyna i jedno wymarzone lato. Co będzie kiedy stanie się ona obiektem uwielbienia kilku chłopaków naraz, w tym także swojego brata? Czy relacje między rodzeństwem da się jeszcze odbudować i czy można wybrać jednego nie raniąc pozostałych?
    http://opowiesco1diwieleinnych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusie...cudo *-*
    Louis i Harry ochroniarzami?? A to ciekawe xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Louis i Harry ochroniarze? czyli neidlugo ja porwia xD hahahah
    Fajne FF ;)
    I jedno mnie cieszy, ze ona nie klnie. chociaż ktoś w tym FF! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero znalazłam bloga a już mnie tak wciągnął masakra... proszę nie czekaj no tej 8 bo chyba fioła dostanę ;D

    OdpowiedzUsuń